Przejdź do głównej zawartości

MEKNES - O SUŁTANIE, KTÓRY MIAŁ PLAN

 TROCHĘ HISTORII...
Na terenie dzisiejszego Meknes wszystko zaczęło się około Xw., kiedy plemię berberyjskie Miknesów założyło pierwszą ufortyfikowaną osadę. Żyło się tu dobrze, bo łatwy dostęp do wody i żyzne gleby zapewniały dużą ilość żywności, której starczało dla swoich i na handel.
Miedzy XII a XV wiekiem rządzą tu dynastie Almohadów i Merynidów. Miasto rozwija się   i pięknieje. Już wtedy otaczają go solidne mury dające bezpieczeństwo - są najstarsze w Maroku.
MULAJ ISMAIL - KRÓL CIERPIĄCY NA MEGALOMANIĘ
W XVIIw. władzę w Maroku obejmuje kolejna arabska dynastia - Alawici. Są bardzo energiczni i mają wizję zmian - wszystko po kolei ulega więc zniszczeniu i przebudowie, albo powstaje od nowa. Na czele dynastii stanął MULAJ ISMAIL - władca, który uważał, że posłuch i uznanie wzrasta wraz ze stanem posiadania. Jego wzorem był zresztą król Francji Ludwik XIV, a marzeniem stworzenie posiadłości na miarę Wersalu. Przenosi więc stolicę z Marrakeszu do Meknes i tu zaczyna się gigantyczna budowa.
O swoich królewskich poprzednikach - dynastii Saadytów  - mówił, że pochodziła od mamki proroka Mahometa. O sobie - że jest Mahometa wnukiem. 
Kiedy wjeżdża się dziś do miasta, mija się potężne mury obronne. A za nimi kolejne mury, a potem jeszcze następne....Meknes rozlokowało się na rozległym płaskowyżu i było łatwym do zdobycia kąskiem dla napadających na siebie wzajemnie okolicznych plemion, dlatego trzeba się było dobrze zabezpieczać.
Mury ciągną się kilometrami i tworzą istny labirynt obronny. Wraz z basztami i bramami oraz setkami żołnierzy stanowiły przeszkodę nie do zdobycia. Mają piękny piaskowo-różowy kolor   i stanowią dziś element, który na pewno pozostaje w pamięci zwiedzającego, ale wg miejscowych opowieści ich barwa jest symbolem cierpienia i śmierci. Podobno nieposłuszni poddani łatwo tracili głowy i życie, a ich krew mieszano z gliną służącą do budowy....Jednak na szczęście to tylko legendy - większość murów powstała już wcześniej, za panowania Ismaila były tylko wzmacniane i rozbudowywane.
Aby zapewnić sobie spokój w nowo powstającej stolicy i zapobiec buntom przymuszanych do pracy ponad siły poddanych, Mulaj Ismail rozpoczął od stworzenia bardzo licznej i silnej armii. A armia musiała coś jeść...I nie tylko armia, Ismail utrzymywał dla swojego wojska 12 tysięcy koni, a każdym zajmowało się dwóch stajennych....Poza tym jeść chciała królewska rodzina - władca miał podobno harem złożony z pięciuset nałożnic i około tysiąca dzieci...
Najpotężniejsze budowle, które dziś można obejrzeć w Meknes, to właśnie stajnie i spichlerze. Budowano solidnie - obie budowle przetrwały potężne trzęsienie ziemi z 1755r. - to samo, które zniszczyło Lizbonę. Spichlerze przetrwały bez szwanku, stajnie straciły dachy. Dla realizacji megalomańskiej wizji potrzebne były pieniądze, Ismail zajmował się więc między innymi rabowaniem statków oraz handlem niewolnikami, głównie chrześcijanami.
HERI ES SOUANI - SPICHLERZE      
     
 Spichlerze- jak przystało na budowlę strategiczną - opasują potężne mury pozbawione okien - mają około cztery metry grubości Wejście jest maleńkie, korytarzyk stosunkowo wąski, za to część wewnętrzna świadczy o możliwościach. 
Dla utrzymania niskiej temperatury pod pomieszczeniami przepływała woda zasilająca zewnętrzny basen.
Woda jest tu dostępna do dziś - w jednym z pomieszczeń działa studnia, z której wiadra wyciągały zaprzężone woły. Przewodnicy demonstrują turystom, że woda ciągle płynie - wrzucany kamyk sięga lustra i głośny plusk roznosi się po pomieszczeniu - okrągłe ściany i ceglana kopuła zapewniają dobrą akustykę. 
 Wielkość pomieszczeń daje wyobrażenie o ilości przechowywanych zapasów. Gruby, kamienny strop porośnięty był trawą stanowiąca naturalną izolację ograniczającą słoneczne nagrzewanie.
Wysokie, podłużne pomieszczenia nakryte kolebkowym sufitem zapełniały zapasy pożywienia dla zwierząt i ludzi. Takie sobie stodółki...
   Ze spichlerzy przechodzi się do stajni. Dziś, po trzęsieniu ziemi i utracie dachów -  zalanych słońcem.
SUŁTAŃSKIE STAJNIE
Po wejściu do stajni najpierw pomyślałam o ich wysokości - czy Ismail chciał stworzyć jakiś cud architektury, czy może konie były jakieś większe....Po co koniom tak wysokie pomieszczenia? Faktycznie z architektonicznego punktu widzenia stajnie są zbudowanie genialnie. Filary i łuki ustawiono tak, aby w perspektywie można było widzieć jak największą część wnętrza. 
Do każdego filaru przytraczano po cztery konie. Dziś piękny kolor piaskowca odbija się od błękitu nieba. 
Łatwość obserwacji na wprost...
i z ukośnej perspektywy.
Część budowli jest dobrze utrzymana, oczyszczona z roślinności i udostępniona turystom, ale większość odgrodzona sznurkiem poddaje się rządom Flory...
Dekoracyjne zdobienia drzwi łączących spichlerze i stajnie.
Z Ismailem i końmi wiąże się jeszcze jedna opowieść - otóż zafascynowany Ludwikiem XIV starał się wkraść w jego łaski. Podarował mu jednego ze swych najpiękniejszych koni - rasy arabskiej. Król jednak nie poznał się na podarunku i koń trafił na paryską ulicę do pracy przy ciągnięciu wozu. Kilka lat później zobaczył go na ulicy angielski lord Goldophin. Wielki miłośnik koni poznał, że zwierzę nie jest przedstawicielem rasy pociągowej, a raczej pochodzi z jakiejś końskiej arystokracji. Odkupił konia i zabrał do Anglii. Próbował dojść końskiej rasy, a gdy dowiedział się, że pochodzi on od Berberów, nadał mu imię Gondolphin Barb. I tak prezent z Meknes stał się protoplastą koni nazywanych "pełnej krwi angielskiej", choć jak widać - trochę marokańskiej.
Obok kompleksu stajni i spichlerzy znajduje się wielki basen z wodą, która miała zasilać medynę i królewskie ogrody. 
Według wizji władcy miał też powstać godny idei pałac. Aby go zbudować, dla pozyskania materiału rozebrano królewski pałac w Marrakeszu oraz sukcesywnie wywożono kamienne elementy z rzymskich budowli w nieodległym Volubilis. Pałacu jednak nie skończono, a tego, co po nim pozostało, nie można zwiedzać.
BAB EL-MENSUR
W drodze na główny plac miasta trzeba minąć kolejne opaski murów i bramy. Najsłynniejszą i najpiękniejszą  z nich jest Bab el - Mensur wybudowana przez następcę Ismaila w 1732r. Do dziś lśnią w słońcu kobaltowe ceramiczne płytki układające się w arabeski. W bramę wbudowano cztery rzymskie kolumny wywiezione z Volubilis. Gdy patrzy się z oddali, brama wydaje się lekka, wręcz koronkowa. Ukończono ją w 1732r.
Bramę podpierają rzymskie - korynckie w stylu - kolumny wywiezione z Volubilis.
LALLA AOUDA
Nie, to nie imię i nazwisko arabskiej dziewczyny, to nazwa największego placu, który rozciąga się przed bramą Bab el-Mensur. Aby się na niego dostać, trzeba pokonać rzekę pędzących pojazdów - samochodów, motorów, rowerów, konnych wozów i dorożek, których jeździ tu bez liku, i tych udekorowanych dla turystów przywodzących na myśl karetę Kopciuszka, i tych zwykłych, przewożących towary. Takie bajkowe...
       Ulica ma chyba po dwa pasy w każdą stronę, ale pojazdów jedzie tyle, ile się zmieści. Tubylcy jakoś sobie radzą, ale turyści zbijają się w grupki i czekają na okazję do przejścia. W godzinach największego ruchu pojawia się tu pan policjant w eleganckiej białej koszuli i rządzi ruchem ulicznym za pomocą gwizdka. Gdy dostrzeże grupkę turystów, rozlega się potężny gwizd przebijający się przez drogowy hałas, auta zatrzymują się, a policjant z gracją zaprasza do przejścia. 
Lalla Aouda pełnił rolę meszwaru - tu odbywały się parady wojskowe. Plac musiał być odpowiednio wielki, bo w najlepszych czasach tak zwana "czarna gwardia" Mulaja Ismaila liczyła około 16 tysięcy żołnierzy, którzy w większości byli czarnoskórymi niewolnikami.
Dziś plac zmienił przeznaczenie i został zasiedlony przez kupców sprzedających marokańskie wyroby. W słońcu błyszczą naczynia do tadżinów i inne wyroby z  marokańskiej malowanej ceramiki. Pełno tu iinnych pamiątkowych wyrobów, ale wiele z nich pochodzi raczej z Chin...taki turystyczny globalizm.
                               Stąd rozchodzą się drogi na stare miasto - po jednej stronie rozciąga się plątanina uliczek medyny, po drugiej uliczki i domy zamieszkałe w przeszłości przez ludność żydowską -  to mellah. Dzielnicę żydowską w marokańskim mieście można rozpoznać po tym, że domy mają wiele okien i balkoników wychodzących na ulicę w odróżnieniu od domów arabskich, które od miasta izolują się murami prawie bez okien skierowanych na zewnątrz.
Pełno tu małych sklepików, warsztatów, ale wszystko jest raczej zaniedbane. Od razu widać, że nie dociera tu zbyt wielu turystów, którzy odwiedzają Meknes tylko z powodu stajni  i spichlerzy.    
Nie brakuje tu architektonicznych ciekawych zakamarków...
Zdobienia miejskiej fontanny - miejsca poboru wody.
Uliczny wyrób kołder z wielbłądziej wełny pod przewiewna arkadą.
 Zaułki ładniejsze i brzydsze...
 Wszechobecne sklepy z przyprawami.
 A gdy przychodzi czas na marokańskie wesele...Pannie młodej potrzeba na ten dzień siedem sukien..., spory wydatek dla przeciętnych Marokańczyków. 
 Zakład krawiecki - specjalizacja odzież ślubna. Suknie trafiają zaraz do sprzedaży w sklepie obok.
 Na dzień ślubu potrzeba sporo innych akcesoriów do odbycia tradycyjnych weselnych obrzędów. Np. na bogato dekorowanych tacach z ozdobnym przykryciem przyszły pan młody ofiarowuje narzeczonej dary: cukier jako symbol szczęśliwego życia, mleko - symbol życia, daktyle, kwiaty pomarańczy i wodę pomarańczową, hennę i obrączki. Ale to nie wszystko. Na tacy nie mieszczą się rzeczy bardziej konkretne, które musi dostać przyszłą żona - pieniądze, drogie tkaniny na ubrania, buty i inne "niezbędne" do życia prezenty...Wesele to nie lada wydatek...często trzeba się do niego długo przygotowywać.
 Torebeczki do zapakowania słodkich podarunków dla gości.
MAUZOLEUM MULAJA ISMAILA
Niedaleko bramy Bab el - Mensur mieści się Mauzoleum, w którym spoczął Mulaj Ismail, niestety z powodu remontu  mogliśmy popatrzeć tylko na dziedziniec przez pręty bramy. Władca - mimo swego okrucieństwa - pozostaje szanowaną postacią do dziś i do mauzoleum przybywa nie tylko wielu turystów, ale i Marokańczyków. Jedynie muzułmanie dopuszczani są do grobu wielkiego władcy. Liczą na otrzymanie baraki czyli błogosławieństwa. 
Jako że przejeżdża tędy wielu przybyszów, to wzdłuż ulicy rozlokowały się naprawdę ładne sklepy z miejscowym rzemiosłem. Trudno liczyć na zrobienie tu jakiś większych zakupów, bo ceny są trudne do przełknięcia, ale można z bliska pooglądać charakterystyczne wyroby - dywaniki, narzuty, haftowane obrusy, wyroby ze szkła oraz  wyroby ze stali, w której wzory wykonuje się poprzez wkuwanie srebrnej nitki. Ten ciekawy sposób zdobienia można obejrzeć na żywo, bo część drobniejszych wyrobów wykonuje się w sklepie, na bieżąco, dla uatrakcyjnienia pobytu turystom. Nie ma ich tu jakoś specjalnie dużo, dlatego można tu w spokoju spędzić trochę czasu.
Wyroby ze stali zdobione srebrną nitką.
 Warto, aby Meknes - jedna z czterech stolic Maroka, znalazło się w planie marokańskich wycieczek. W 1997r. stara część miasta trafiła na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. A my wyruszamy dalej...kierunek Fez.
     

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CASABLANCA - MECZET HASSANA II

    Casablanca to po wielokroć marokańskie naj...- największe miasto Maroka, największe miasto Maghrebu, największy port ( jeden z największych na świecie sztucznych portów - drugi po marokańskim Tangerze), centrum gospodarcze i finansowe, jedno z największych miast Afryki. Casablanca rozwinęła się bardzo szybko -  w XIXw. w najgorszym czasie dla miasta starą medynę zamieszkiwało podobno około 600 osób. Potem pod protektoratem Francji nastąpił  boom, cywilizacyjne salto. Dziś Casablanca ma 4 miliony policzonych mieszkańców. Dokładna liczba jest niemożliwa do ustalenia ze względu na olbrzymią ilość bezdomnych i mieszkańców slamsów.   Ale mimo tych naj...najszybsze  i najczęstsze skojarzenie to film " Casablanca", który  z miastem prócz nazwy nie miał nic wspólnego. Nie było tu ani portowej knajpy "U Ricka", nie było Humphreya Bogarta ani Ingrid Bergman. Oto siła kinematografii... Rick's Cafe jednak jest - skoro tylu turystów i miłośników filmu szukało kulto

SEWILLA cz.I. W SREBRZE I ZŁOCIE

TROCHĘ HISTORII Sewilla – stolica Andaluzji położona nad rzeką Guadalquivir, co z arabskiego znaczy "rzeka wielka". Wraz z Kordobą często nazywana jest patelnią Hiszpanii, gdyż latem nie rzadkie są temperatury przekraczające 50st.C.  Mimo, że miasto położone jest ponad 100km od morza, żeglowna rzeka sprawiła, że Sewilla była przez wieki ważnym portem. Stan ten trwał aż do XVIIw. Stopniowe zamulanie  i zwiększający się tonaż statków zatrzymały żeglowność rzeki. Pierwsza osada fenicka istniała tu już około 1000r.pn.e. Sewilla miała wielkie znaczenie  w czasach rzymskich. Dziś na przedmieściach istnieją ruiny miasta Italika, które było stolicą jednej ze starorzymskich prowincji – Betycji. Jest to najlepiej zachowana ruina rzymska na terenie Hiszpanii. Stad pochodzili cesarze Trajan i Hadrian. Po upadku cesarstwa miasto trafiło w ręce Wizygotów i powoli traciło swe znaczenie i pozycję.  W 712r. z rąk Wizygotów przejęli ją Maurowie , którzy na centrum kalifatu wybrali dużo

ANTALYA - POD KOLOROWĄ PARASOLKĄ

Wielkie miasto, prawie milion mieszkańców i bliżej nieokreślona ilość turystów.  W mieście właściwie nie ma plaż, za to jest tłok na głównym deptaku. To nie zachęca do wizyty tutaj,  a już na pewno do spędzania wakacji, choć są tacy, którzy się na to decydują.  Ale na pewno warto tu przyjechać w odwiedziny, bo miasto jest piękne i bardzo ciekawe. Łatwo tu dotrzeć z okolicy, bo to przecież główne miasto regionu. W samym mieście też nie ma żadnego problemu z przemieszczaniem się - z wielkiego, czytelnego dworca autobusowego prosta droga do linii tramwajowej prowadzi aż do centrum pod mury obronne starówki, gdzie przecina się z drugą, którą można dotrzeć do wszystkich atrakcji. Można zresztą do nich bez większych problemów dojść pieszo. TROCHĘ HISTORII Najpierw istniało tu miasto Attalia założone około 150r.p.n.e. przez Attalosa - króla Pergamonu. Odkryto też ślady wskazujące na istnienie wcześniejszych śladów ludzkich osad. Attalos przed śmiercią zapisał miasto w testamencie