Przejdź do głównej zawartości

KLASZTOR BARSANA - SIELSKO TU I ANIELSKO...

 
Marmarosz, po rumuńsku Maramureş to piękna kraina rozciągająca się na pograniczu Rumunii i Ukrainy. Tutaj ukwiecone letnie łąki łączą się ze wzgórzami Karpat Wschodnich pokrytych soczystą zielenią liściastych lasów. Gdy ten sielski obrazek oprzeć o tło zwykle błękitnego nieba, robi się już całkiem ładnie. 
Jeśli jeszcze czegoś brakuje, to dorzucimy trochę wody - jesteśmy bowiem w malowniczej dolinie Izy. 
Przydałoby się też coś z  architektury - nie brakuje  drewnianych, ciemnobrązowych domów, cerkwi i charakterystycznych bram wejściowych stawianych tu w każdym niemal starym obejściu na szczęście. 
Te wszystkie elementy pięknie skomponowano w jednym miejscu -  w żeńskim prawosławnym zespole klasztornym w Bârsanie.
Bârsana to nazwa hodowanego tu gatunku owiec  - czy miejscowość wzięła nazwę od owiec, czy było odwrotnie, tego nie wiedzą najstarsi górale...;) Dziś w wiosce jest kilkuset mieszkańców, ale każdego dnia przybywa wielu prawosławnych pielgrzymów i turystów. Kompleks klasztorny wygląda jak skansen, choć jest prawie całkiem nowy. Większość budynków powstała już po zakończeniu rządów Ceauşescu w 1994r. Drewniane gonty zdążyły mocno poczernieć, co sprawia, że wszystko wydaje się zabytkowe. 
W wiosce Bârsana znajduje się jeden wiekowy zabytek, ale leży w oddali monastyru i trzeba się go trochę naszukać. Jest to cerkiew pod wezwaniem Ofiarowania Maryi w Świątyni. Zbudowano ją w 1720r. i stanowiła część klasztoru. Została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO. Wzniesiono ją w miejscu nazywanym przez miejscowych " Włosami Mnicha" jako dowód wdzięczności za ocalenie w czasie panującej zarazy. 
Aby z parkingu dotrzeć do klasztoru, najpierw trzeba pokonać strome schody. Zaraz za nimi rzuca się w oczy  budynek bramy, w której świetle widać już ukwiecony teren klasztornego wzgórza. A sama brama sterczy w górę i przywodzi na myśl rakietę gotową do startu - to charakterystyczna cecha marmaroszańskich drewnianych cerkwi  - są strzeliste, jakby chciały sięgnąć nieba. 
Aby rozeznać się w terenie...
Zaraz za bramą stoi najciekawszy budynek - dwupoziomowa  Cerkiew 12 Apostołów. Oczywiście też ma wieżę wysoką na 56m. Podobnie jak i pozostałe budynki wybudowali ją miejscowi rzemieślnicy stosując tradycyjne metody pracy z drzewem, a więc między innymi łączenie bez użycia gwoździ. 
Drzwi na poziomie gruntu prowadzą nas do dolnej cerkwi, bardzo malutkiej i bardzo kolorowej. Patrzą na nas święci w złoconych nimbach, a prosty ikonostas oddziela od ukrytej w cieniu części ołtarzowej. Na ścianach widnieją charakterystyczne ( bo podobne można spotkać w wielu rumuńskich cerkwiach przedstawienia aniołów ze splecionymi sześcioma skrzydłami - takie anioły - baletnice. 
Pod jednym z filarów wierni oddają cześć śpiącej Matce Boskiej - to niezbyt częste przedstawienie. Święta śpi spokojnie wdychając zapachy świeżych kwiatów.
Po wyjściu drewniane schodki prowadzą nas na górę. Z drewnianej werandy można ogarnąć cały kompleks. Oto przed nami niespodzianka - na piętrze druga sala cerkwi, znacznie większa, wyższa,   a przede wszystkim niesamowicie ozdobiona - w prostym wiejskim stylu jakiegoś tutejszego Nikifora. Wszystko - postaci świętych, aniołów, dekoracje geometryczne i florystyczne utrzymane są w stonowanej kolorystyce i obwiedzione czarnym konturem. 
Dobrze widać poszczególne elementy drewnianej budowli i sposoby ich łączenia.
Ściany pokrywają żywoty świętych i bibilijne opowieści, a z drewnianej kopuły błogosławi Chrystus Pantokrator - w lewej dłoni trzyma Pismo Św., a palce prawej ułożone ma w sposób, który ma przedstawiać grecki monogram Chrystusa  - ICXC.
Drzwi ikonostasu...
 i ukryta za nimi część ołtarzowa.
Wychodzimy na słońce - na środku placu znajduje się urokliwa studnia, a wokół niej rozlokowały się zabudowania klasztorne i małe muzeum regionalne. I pomimo tego, że trafiłam tu w szczycie sezonu turystycznego i że było sporo ludzi - miejsce jest ciche i spokojne. Widać wielu turystów, ale i wielu wiernych celebrujących prawosławne obrzędy. Warto być tu w niedzielę, bo klasztor żyje, przybywają mieszkańcy okolicznych wiosek, podobno wielu w ludowych strojach. 
 Trafiłam na sezon żółtych kwiatów, które skutecznie dodały miejscu uroku, ale myślę, że o każdej porze roku jest tu i kolorowo i pięknie. Już nawet oczyma wyobraźni widzę barwną jesień i śnieżną zimę...
Na terenie monasteru porozrzucane są charakterystyczne elementy marmoroszańskich dekoracji - bramy i krzyże przyozdobione symbolami spokojnego, bezpiecznego domu, szczęścia, pomyślności - węzłami,  sznurami, stylizowanymi słońcami, krzyżami i elementami przyrody.
Bârsana jest ciekawym miejscem na turystycznej trasie. Zakonnice o wszystko dbają, jest czysto i pięknie. Uroda i kolory tego miejsca pozostają w oczach, a głowa na pewno znajdzie trochę wyciszenia. To dobre miejsce, by poznać odrobinę Rumunii -  typową drewnianą architekturę, cerkiewne malarstwo i nieco miejscowego folkloru. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ANTALYA - POD KOLOROWĄ PARASOLKĄ

Wielkie miasto, prawie milion mieszkańców i bliżej nieokreślona ilość turystów.  W mieście właściwie nie ma plaż, za to jest tłok na głównym deptaku. To nie zachęca do wizyty tutaj,  a już na pewno do spędzania wakacji, choć są tacy, którzy się na to decydują.  Ale na pewno warto tu przyjechać w odwiedziny, bo miasto jest piękne i bardzo ciekawe. Łatwo tu dotrzeć z okolicy, bo to przecież główne miasto regionu. W samym mieście też nie ma żadnego problemu z przemieszczaniem się - z wielkiego, czytelnego dworca autobusowego prosta droga do linii tramwajowej prowadzi aż do centrum pod mury obronne starówki, gdzie przecina się z drugą, którą można dotrzeć do wszystkich atrakcji. Można zresztą do nich bez większych problemów dojść pieszo. TROCHĘ HISTORII Najpierw istniało tu miasto Attalia założone około 150r.p.n.e. przez Attalosa - króla Pergamonu. Odkryto też ślady wskazujące na istnienie wcześniejszych śladów ludzkich osad. Attalos przed śmiercią zapisał miasto ...

KONYA I ZAKON WIRUJĄCYCH DERWISZY

TROCHĘ HISTORII 200km na północ od malowniczego tureckiego południowego wybrzeża, za pasmem gór Taurus leży Konya. Dziś mieszka tu ponad dwa miliony mieszkańców, miasto jest ważnym ośrodkiem przemysłu, głównie ciężkiego. Ale prócz tych przyziemnych spraw Konya ma swoją drugą twarz - jest jednym z najbardziej religijnych, ortodoksyjnych miast Turcji. Mówi się, że wyznawca islamu powinien raz w życiu, albo - gdy go na to stać - raz w roku odwiedzić Mekkę. Jeżeli nie może dotrzeć do Mekki, podobno wystarczy trzy razy dotrzeć do Konyi. Przez miasto przetoczyła się historia Hetytów (1500r.p.n.e.), Frygijczyków, Persów, Pergamończyków, a potem zapanowało tu Cesarstwo Rzymskie.  W VIIIw.p.n.e. pojawia się nazwa Iconium - miasto ikon,  w czasach rządów cesarza Klaudiusza zmieniona na Claudioconium .  W Iw.n.e. dotarli tu św. Paweł z Tarsu  i św. Barnaba, a z nimi religia chrześcijańska, która łatwo się tu zakorzeniła.  Miasto rozwijało się szybko, gdyż leżało bli...

Marrakesz - Grobowce Saadytów. 200 lat tajemnicy.

Marakesz - jak wiele innych miejsc na świecie - też miał swój złoty wiek. Przypadł na lata 1524-1659, gdy rządy sprawowała dynastia Saadytów. Maroko zostało wtedy zjednoczone po rozbiciu dzielnicowym. Powstała silna armia i prężnie działająca administracja. Przywódca Ahmad al-Mansur był władcą, z którym liczono się w Europie. Wraz z królową angielską - Elżbietą I - planował podbój Hiszpanii. Niestety - złoty wiek nie trwał długo - po śmierci sułtana spadkobiercy popadli w spory, które osłabiły kraj. Dodatkowo przypałętała się epidemia dżumy. W 1660r. tron zajął sułtan Moulay Ismail - przedstawiciel dynastii Alawitów, która jest u władzy do dziś. Bogata przeszłość była mu nie w smak, postanowił więc zniszczyć wszelkie ślady po znienawidzonych poprzednikach. Jednak myśl  o unicestwieniu miejsc wiecznego spokoju wydała mu się świętokradztwem. Aby jednak pamiątki po wrogach nie widzieć - kazał grobowce zamurować na tyle skutecznie, że zapomniano o nich do 1917r. Wtedy latający nad M...