
Czego jak czego, ale gór i zamków to w Rumunii nie brakuje. Można by w sumie ułożyć sobie objazdową trasę wycieczki od zamku do zamku i byłoby to bardzo ciekawe przeżycie. Odwiedziłam kilka, a wśród nich ten najbardziej baśniowy i tajemniczy z wyglądu, książkowy wzorzec - zamek w Hunedoarze.
Ma wszystko, co potrzeba:
- stoi nad przepaścią - no prawie przepaścią, przynajmniej z jednej strony,
- u podnóża wije się broniąca dostępu rzeka - co prawda kiedyś była większa, no ale jest,
- dostać się do zamku można tylko po długim moście wystawiając się na strzały obrońców - gdyby na zamku czekali akurat nie na ciebie,
- no i przede wszystkim zamek sam w sobie - strzelający w niebo szpiczastymi, pięknymi wieżami, z tajemniczym, dość ponurym dziedzińcem otoczonym połatanymi, prawie pozbawionymi okien zmurszałymi ścianami i ciemnymi przejściami.
Zamek ma długą historię, ma też różne powstałe w odległych okresach części - od najstarszych, kamiennych, ciemnych, przypominających lochy do najnowszych elegancko gotyckich i renesansowych.
Na przełomie XII i XIIIw. powstała w tym miejscu, na wzgórzu nad rzeką Cerną, mała warownia. W XIVw. przeszła ona w ręce panujących na terenach obecnej Rumunii i Węgier francuskich Andegawenów. Po śmierci ostatniego z andegaweńskiego rodu władzę objął Zygmunt Luksemburski, który podarował Hunedoarę wołoskiemu kniaziowi Vojkowi. Około 1387r. z matki Elżbiety z Hunyady i ojca Vojka przyszedł tu na świat chłopiec nazywany Jánosem. Został wybitnym wodzem węgierskim, dla nas znanym jako ten, który pomógł wprowadzić na tron węgierski Władysława III Warneńczyka. Po klęsce armii węgierskiej pod Warną i śmierci Władysława został regentem Węgier. Po ustąpieniu z regencji został wojewodą siedmiogrodzkim i naczelnym hetmanem. Wsławił się pokonaniem Turków pod Belgradem. W XVw. odziedziczył swój rodzinny zamek dziś nazywany Hunedoar. Czytając historie związane z tematem można się trochę poplątać ze względu na używanie różnych nazw - węgierski János Hunyadi, rumuński Iancu de Hunedoara i nazywany z łaciny Ioannes Corvinus to ta sama osoba. Potem, w latach 1446 - 53 zamek przeszedł w ręce syna Jána - Michała Corvina.
ARCHITEKTONICZNA ŚCIEŻKA ROZWOJU
W 1444r. Jan Hunyady rozpoczął wielką rozbudowę rodzinnej fortecy. Powstały wtedy dwa pierścienie murów obronnych z wieżami. Nowością oprócz wież prostokątnych były wieże okrągłe. Trzy - Wieża Capistrano - od nazwiska zakonnego spowiednika, przyklejona do ścian Sali Rycerskiej, Wieża Niezamieszkana i Wieża Bębniarzy - przeznaczone były na więzienia.
Czwarta, najlepiej widoczna Wieża Buzdyganów, była budowlą obronną. Udekorowana była ledwo dziś widocznym geometrycznym wzorem, za to z daleka widać wieńczącą stożkowy dach postać brązowego rycerza z chorągwią.
Dwie wieże prostokątne - w głębi Stara Wieża i Nowa Brama były budowlami obronnymi i składami broni. Ważnym elementem strategicznym była odsunięta pięciopiętrowa wieża obronna Njebojsia połączona z zamkiem 33-metrową krytą kamienną galerią.
Podobno w jednej z wież - więzień przetrzymywano przez 7 lat pojmanego w 1462r. Vlada Palovnika zwanego później Draculą.
Właściwy zamek znajduje się po stronie zachodniej. Powstał w latach 1446-53r.
Tu mieszczą się dwa największe pomieszczenia - Sala Rycerska i położona nad nią Sala Rady. Sala Rycerska nazywana też Królewską jest najlepszym przykładem węgierskiego gotyku - nakrywa ją sklepienia krzyżowo-żebrowe, a podtrzymujące go filary rozdzielają przestrzeń na dwie nawy. W głębi sali wciąż na swe włościa spogląda kamienny Jan Hunyady.
W Sali Rady odbywały się bankiety, spotkania i ceremonie. Sala ma piękne wyeksponowane sklepienie krzyżowo-żebrowe podparte pięcioma filarami. Pod sufitem miejscami wyzierają resztki fresków powstałych w czasach Bethlena, o którym napiszę za chwilę.
We wschodniej części, po drugiej stronie dziedzińca, powstała w tym czasie gotycka kaplica, niestety akurat zamknięta.
W czasach Michała Corvina - syna Jana Hunyady, zamek przeszedł kolejną wielka rozbudowę i nabrał renesansowych rysów. Powstała część północna z reprezentacyjną Loggią Matei. Wewnątrz znajdują się freski obrazujące zamkową legendę o której poniżej. Niestety, w czasie powojennych prac renowacyjnych freski trafiły na niezbyt zręcznych fachowców...

Zamek rozbudowywano przez długi czas, zmieniały się epoki i style, jednak kiedy patrzy się od strony dziedzińca, wszystko do siebie pasuje, wszystko jest takie filmowo, bajkowo zamkowe. Taki zamek z dziecięcego obrazka.
Najstarsze zakamarki...
i najnowsze neogotyckie dekoracje...
postaci z epoki...
i cały zamek jak z bajki...
W XIXw. budowla zyskuje nowe strzeliste dachy ze szkliwionej cegły, nowy wizerunek otrzymuje też fasada zamku. Powstaje między innymi charakterystyczna neogotycka galeria z czterema wieżami.Długi drewniany most wpiera się na resztkach pamiętających najdawniejsze czasy filarach.
Wieża bramna zaprasza na dziedziniec. Z wieży wystaje wykusz wychodzący z tzw. Komnaty Księżniczki.
CZAS NA ZAMKOWE OPOWIEŚCI
Pierwsza mówi o tym, skąd w herbie rodu Corvinów znalazła się wrona trzymająca pierścień. Otóż wieść gminna głosi, że wielki Jan Hunyady był nieślubnym synem króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. Chłopiec otrzymał od ojca królewski pierścień, aby - kiedy będzie już dorosły - mógł udowodnić, że jest królewskim potomkiem. W czasie jednej z podróży, kiedy zatrzymano się na posiłek, chłopiec pozostawił przez przypadek pierścień na brzegu rzeki. Zauważył go i porwał bystry kruk - a może sroka? Jednak królewski syn wiedział, co robić - szybko strzelił z łuku do ptaka, a z wnętrzności wydobył cenny sygnet. Kiedy ojciec - król dowiedział się o tej historii, zdecydował, aby właśnie ptak trzymający w dziobie pierścień znalazł się w królewskim herbie. Z czasem wersja legendy trochę się zmieniła i ptak bardziej po królewsku zaczął trzymać w szponach koronę zamiast pierścienia.
Gotyckie łukowe przejście między Pałacem Bethlena a kaplicą prowadzi na mały dziedziniec. Tu znajduje się miejsce, gdzie rozgrywała się akcja uwieczniona w innej legendzie...
Opowiada ona o powstaniu zamkowej studni. Zamek stał na litej skale i dokopanie się do źródła wody było nie lada wyczynem. Do nadludzkiej pracy król Jan Hunyady zmusił trzech pojmanych Turków, których więził na zamku. Obiecał im uwolnienie, jeśli uda im się dokopać do dobrej wody. Więźniowie pracowali każdego dnia przez 15 lat. W końcu na 28m głębokości osiągnęli cel. W międzyczasie Jan zdążył umrzeć, a żona nie miała ochoty zajmować sobie głowy królewskimi obietnicami i nakazała więźniów uśmiercić. Ci poprosili o spełnienie ostatniej woli - na kamiennych filarach wyryli napis, który ma być tłumaczony " Masz wodę, nie masz serca". W rzeczywistości arabskie słowa znaczą: " Ten, który to napisał, to Hassan, więzień przy skałach w twierdzy niedaleko kościoła". Arabską inskrypcję ocenia się na XVw., znajduje się ona na jednej ze ścian kaplicy powyżej studni.
W jednej z wież, w która służyła za więzienie, urządzono wystawną salę tortur...
Jeszcze niedawno mało kto docierał do Hunedoary. To małe, brzydkie miasteczko, pełno tu obdrapanych bloków i opuszczonych zrujnowanych zakładów pracy...w sumie nie takie to znowu dla nas obce...Od kilku lat Zamek reklamuje się jako jeden z siedmiu cudów Rumunii i miejsce must see, no i tego nie można mu odmówić. I nawet nie tak trudno doczekać się momentów pustki i ciszy, wtedy nasza wyobraźnia bez trudu pozwala nam na chwilowy pobyt w zupełnie innym świecie...
Na pewno ścisła czołówka rumuńskich zamków jeśli chodzi o urodę, a z zewnątrz to i może w Europie Środkowej jal dla mnie - bo w środku to tak już niezbyt... W sumie chyba ładniejszy widok był z polany na którą się wychodziło z zamku, gdyż od frontu - tam gdzie są schody - to miałem pod słońce i ciągle tłumy ludzi ;)
OdpowiedzUsuń