Przejdź do głównej zawartości

Marrakesz - obrazki z ulicy

  
Marrakesz- najbardziej rozgrzane miasto, do jakiego dotarłam w czasie marokańskiej podróży. Gorące i suche powietrze płynie znad pustyni, słońce wygania cień. Ale na to poczucie gorączki wpływają też inne sprawy - tu wszystko wydaje się bardziej intensywne - zapachy, kolory, śpieszący się ludzie....Mieszka ich tu około miliona, tych policzonych. A ilu jest niepoliczonych, którzy szukają tu lepszego życia? Mieszkają pewnie w podmiejskich slamsach skleconych z byle czego lub w rozpadających się starych domostwach. 
Jest sobota. Podążamy utartym turystycznym szlakiem od zabytku do zabytku, a wokół nas ciągle  mnóstwo ludzi i wszyscy się gdzieś spieszą, pokrzykują, coś niosą, wiozą na  osłach lub rowerach.
Popularne, stworzone w jakimś podmiejskim warsztacie "półciężarówki" wciskają się wszędzie. 
   Na tym placu jeszcze dość pusto, choć każdy maszeruje dziarskim krokiem.
Jeszcze nie ma zbyt wielu chętnych na przejażdżkę bryczką.
Ale za chwilę na innej ulicy już tłum, życie wre.
Ulubionym, bo pewnie najszybszym w miejskich korkach, środkiem transportu są skutery, którymi jeżdżą wszyscy - mężczyźni, kobiety, młodzież i dziadkowie, całe rodziny - mama, tata, a między nimi wciśnięta dwójka dzieci...tylko tata ma kask....Jeżdżą, jak chcą i gdzie chcą. Jedni drugich wyprzedzają, trąbią. Najgorzej, gdy w wąskich uliczkach medyny napatoczy się powolny objuczony osioł, który tamuje ruch. Wtedy dopiero zaczynają się krzyki i koncert klaksonów! 
Miejskie budynki przybrały różne odcienie czerwieni - stare są tynkowane gliną, nowe malowane. To ładny akcent, spajający miasto. 
  
Czasy francuskiego protektoratu pozostawiły ślady - gdzieniegdzie rzucają się w oczy elementy art deco.
Jest wcześnie rano, ja będąc w domu pewnie w sobotni leniwy poranek piłabym kawę w łóżku, ale tu kobiety wolą chyba wymieniać się ostatnimi plotkami przy kawce wypitej w jakimś ulicznym zakamarku.
Zresztą niedługo ruszy miejscowy targ, za chwilę trzeba rozkładać stoiska, układać towar, gotować...Tu dopiero będą zapachy i kolory! Co tu pachnie najmocniej - wszędzie czuje się miętę, argan i pomarańcze - na każdym kroku sprzedają świeżo wyciskany sok. Mocną woń wydzielają zapachy wyrobów ze skóry i wełny farbowane na mocne kolory. Zapachy są przeważnie słodkie - ich źródłem są owoce, np dojrzałe opuncje i melony oraz miejscowe słodycze. Pachną tez oczywiście przyprawy, każda w swoim rodzaju.
No i jeszcze dźwięki - wśród ogólnego hałasu złożonego z wielojęzycznych pokrzykiwań, klaksonów, odgłosów wydawanych przez pracujących rzemieślników od czasu do czasu w ucho wpada charakterystyczna muzyka gnawa. Prezentują ja potomkowie niewolników przywożonych w przeszłościz Afryki Subsaharyjskiej lub ludności przybyłej tu z karawanami. Muzyk gra na rodzaju lutni zwanej sintir, a że melodia wprowadza w lekki trans, to jego głowa wiruje i wiruje, a wraz z nią krąży wesoło pompon od czapki.
Ale wystarczy trochę zboczyć z głównych tras w medynie, aby znaleźć puste zaułki.
Ciekawa historia - po co na drzwiach do domu dwie kołatki?  Mieszkająca tu kobieta potrafi rozróżnić po odgłosie, kto puka do drzwi. Rodzina używa jednej kołatki, obcy - drugiej. Wtedy - jeżeli kobieta przestrzega zasady osłaniania włosów i twarzy, wie, czy ma się zakrywać, czy nie. A kołatki to też osobna artystyczna historia.
W jakimś zaułku drogocenne krople oleju arganowego wypływają z prasy.
Teraz przystanek w  najznamienitszym punkcie miasta - przy meczecie Kotubijja.
To najsłynniejszy i największy meczet Marrakeszu. Mówiło się o nim dużo od początku - w końcu nie każdy budynek stawia się dwa razy! Powstał na polecenie sułtana Abd Al - Mumina, który założył arabską dynastię Almohadów. Po raz pierwszy meczet stanął w 1147r. Niestety, dopiero wtedy okazało się, że budowla została źle zorientowana według kierunków świata i wierni nie modlą się w stronę Mekki...Błąd był nieduży - podobno tylko 3 stopnie. Gdyby chodziło tylko o modlitwę, to może nie byłoby to takie złe, ale gdyby pielgrzymi wyznaczyli sobie według położenia mihrabu - wnęki w meczecie ustawionej w stronę Mekki - kierunek drogi, to nigdy by do celu nie dotarli. Cóż było robić, meczet w części rozebrano, przebudowano i wydłużono. Drugi budynek został ukończony w 1158r. za panowania kalifa Jakuba Al - Mansura i ten ustawiony był już właściwie.
Do meczetu mogą wejść tylko wyznawcy islamu, tak więc podziwiajmy go od zewnątrz. Najpiękniej prezentuje się wieża minaretu - każda z czterech stron ozdobiona w tym samym stylu, jednak różnie w szczegółach.
Zielone ceramiczne płytki symbolizują kolor islamu. Szczyt minaretu ozdabiają złote kule - zwykle trzy. Mają oznaczać składniki na chleb - wodę, mąkę i sol. Na meczetach w Andaluzji widziałam pięć kul - według innych tłumaczeń wiążą się z pięcioma filarami islamu - szahada czyli przyjęcie wiary, modlitwa pięć razy dziennie, post, jałmużna i przynajmniej jedna pielgrzymka do Mekki. Tutaj najpierw były trzy kule wykonane z brązu. Potem pojawiła się najmniejsza czwarta - podobno ze szczerego złota. Legenda przywołuje postać żony kalifa Mansura, która pewnego roku nie dotrzymała postu w ramadanie i zjadła dwa winogrona. Aby zadośćuczynić wymogom religii, surowy małżonek nakazał jej zebrać całą złotą biżuterię i przetopić ją w kulę, którą zatknięto na szczycie minaretowej iglicy. Obok kul na szczycie sterczy jeszcze drewniany przyrząd - rodzaj trójkąta, którego wysunięte ramię pokazuje kierunek wschodu słońca. Podobno wywiesza się na nich także flagi informujące, kiedy będzie modlitwa i nauka w meczecie - czarny kolor oznacza, że jutro, biały, ze dziś, ale nigdzie już takich flag nie dostrzegłam. Może ta tradycja już zanikła.
Wieża ma 12,8m u podstawy, co jest istotne ponieważ wysokość minaretu wyznaczano jako pięciokrotność długości boku. Tutaj wieża wraz z iglicą ma 77m wysokości. Wewnątrz mieści się sześć pięter, wokół których biegnie rampa. Niegdyś- aby dostać się do górnego balkonika -  wchodzili po niej - lub wjeżdżali na osiołkach -  muezzini. Dziś ich śpiew rozchodzi się z głośników. Podobno w pierwszych latach po powstaniu na minaret mógł wchodzić tylko niewidomy muezzin, ponieważ z góry doskonale było widać królewski harem.
Podczas prac wykopaliskowych rozpoczętych w 1947r. odkryto fundamenty kolumn podtrzymujących dach dawnej świątyni Almohadów. W bocznej ścianie widać też kamienne łuki, które stanowiły element połączenia obu budowli. Natrafiono też na fragmenty maszynerii, która podnosiła i opuszczała zasłonę, która odgradzała w czasie modlitwy władcę od reszty wiernych. Miało to duże znaczenie, bo do meczetu mógł wejść każdy, a - jak to bywa - władcy miewają wielu wrogów.
Nazwa pochodzi od arabskiego słowa "ku tub" oznaczającego książkę. Wokół meczetu na straganach podobno sprzedawano rękopisy. Jednak czy w czasach, kiedy tak mało kto potrafił czytać i pisać, było tak wielu chętnych do kupowania? Bliższa prawdy jest teoria, że pracowali tu pisarze - ludzie znający sztukę czytania i pisania i do nich można było przyjść       w potrzebie. Minaret meczetu Kutubija stał się wzorcem dla budowniczych kolejnych świątyń Almohadów - niedokończonego minaretu w Rabacie oraz przepięknej wieży nazywanej Giralda, która stoi w niezmienionym stanie do dziś przy katedrze w Sewilli. 
Wokół meczetu rozciąga się miły cienisty park. To dobre miejsce na odpoczynek po pełnym wrażeń dniu. Można siedząc w cieniu poobserwować dziewczyny malujące chętnym dłonie henną lub podyskutować ze sprzedawcami biżuterii, którzy oferują prawie berberyjskie wyroby z bursztynem...Nie wiedzą, że Polki dobrze znają wygląd prawdziwego bursztynu;)
A gdy słońce zaczyna się chylić ku zachodowi, serce Marrakeszu zaczyna tętnić na najbardziej znanym miejskim placu  - Djemaa El Fna. Taksówki całego miasta zwożą tu turystów i miejscowych, aby mogli wziąć udział w codziennym spektaklu. To będzie apogeum smaków, zapachów, dźwięków i obrazów. 
Na placu każdego dnia gromadzą się artyści i amatorzy wszelkich sztuczek, pokazów i przedstawień. Prezentują się afrykańskie zespoły muzyczne, zaklinacze nakazują wężom ekstatyczne tańce w rytm wygrywanych na fletach melodii, małpy w ludzkich ubraniach - niestety z łańcuchem na łapie - pozują do zdjęć.
Artystki namawiają do poddania się zabiegowi przyozdobienia ciała malunkami henną, wszędzie pachnie jedzenie z rozmaitych garkuchni. Jest przeraźliwie głośno. Z każdej strony ktoś próbuje coś drugiemu sprzedać...
Z dystansem podchodzę do tutejszych atrakcji....Podobają mi się tylko czerwone stroje dawnych nosiwodów, którzy sprzedawali wodę ze skórzanych worków podając ją spragnionym w mosiężnych miseczkach.
  Z zainteresowaniem poprzyglądałam się też przybywającym tu bajarzom, którzy z artystyczną werwą opowiadają zgromadzonemu tłumowi jakieś opowieści. Jeszcze chyba tylko ten rodzaj ulicznego przedstawienia jest autentyczny. Bajarz opowiada po arabsku lub berberyjsku - pewnie dobrze znaną historię, ma trochę rekwizytów, jakiś marny strój, a jednak szybko wokół niego ustawiają się okręgi słuchaczy. Najpierw wokół bajarza usadza się krąg umorusanej dzieciarni, która słucha z otwartymi buziami, a za nimi kolejne kręgi dorosłych - również z zaangażowaniem reagujących na dziejącą się akcję. Turyści podchodzą i odchodzą, no bo w końcu nic nie rozumieją...
Za wszystko tu trzeba płacić, każdy chce pieniędzy za swój występ i dość gwałtownie się ich domaga. Od czasu do czasu rozlegają się krzyki - to jakiś turysta zrobił komuś zdjęcie, a ten ktoś to zauważył i żąda opłaty...Każdy zaklinacz węży jednym okiem patrzy na kobrę, a drugim kontroluje ewentualnych fotografów...Jedna z restauracji ma taras, z którego widać cały plac...tam też nie wejdziecie bez opłaty...Jednak - co by nie mówić - to miejsce ma jedyną w swoim rodzaju atmosferę i charakter i właśnie ze względu na to jako zjawisko społeczno-kulturowe trafiło na listę UNESCO. I na pewno na długo pozostaje w pamięci, zresztą jak cały Marrakesz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CASABLANCA - MECZET HASSANA II

    Casablanca to po wielokroć marokańskie naj...- największe miasto Maroka, największe miasto Maghrebu, największy port ( jeden z największych na świecie sztucznych portów - drugi po marokańskim Tangerze), centrum gospodarcze i finansowe, jedno z największych miast Afryki. Casablanca rozwinęła się bardzo szybko -  w XIXw. w najgorszym czasie dla miasta starą medynę zamieszkiwało podobno około 600 osób. Potem pod protektoratem Francji nastąpił  boom, cywilizacyjne salto. Dziś Casablanca ma 4 miliony policzonych mieszkańców. Dokładna liczba jest niemożliwa do ustalenia ze względu na olbrzymią ilość bezdomnych i mieszkańców slamsów.   Ale mimo tych naj...najszybsze  i najczęstsze skojarzenie to film " Casablanca", który  z miastem prócz nazwy nie miał nic wspólnego. Nie było tu ani portowej knajpy "U Ricka", nie było Humphreya Bogarta ani Ingrid Bergman. Oto siła kinematografii... Rick's Cafe jednak jest - skoro tylu turystów i miłośników filmu szukało kulto

SEWILLA cz.I. W SREBRZE I ZŁOCIE

TROCHĘ HISTORII Sewilla – stolica Andaluzji położona nad rzeką Guadalquivir, co z arabskiego znaczy "rzeka wielka". Wraz z Kordobą często nazywana jest patelnią Hiszpanii, gdyż latem nie rzadkie są temperatury przekraczające 50st.C.  Mimo, że miasto położone jest ponad 100km od morza, żeglowna rzeka sprawiła, że Sewilla była przez wieki ważnym portem. Stan ten trwał aż do XVIIw. Stopniowe zamulanie  i zwiększający się tonaż statków zatrzymały żeglowność rzeki. Pierwsza osada fenicka istniała tu już około 1000r.pn.e. Sewilla miała wielkie znaczenie  w czasach rzymskich. Dziś na przedmieściach istnieją ruiny miasta Italika, które było stolicą jednej ze starorzymskich prowincji – Betycji. Jest to najlepiej zachowana ruina rzymska na terenie Hiszpanii. Stad pochodzili cesarze Trajan i Hadrian. Po upadku cesarstwa miasto trafiło w ręce Wizygotów i powoli traciło swe znaczenie i pozycję.  W 712r. z rąk Wizygotów przejęli ją Maurowie , którzy na centrum kalifatu wybrali dużo

Marrakesz - Grobowce Saadytów. 200 lat tajemnicy.

Marakesz - jak wiele innych miejsc na świecie - też miał swój złoty wiek. Przypadł na lata 1524-1659, gdy rządy sprawowała dynastia Saadytów. Maroko zostało wtedy zjednoczone po rozbiciu dzielnicowym. Powstała silna armia i prężnie działająca administracja. Przywódca Ahmad al-Mansur był władcą, z którym liczono się w Europie. Wraz z królową angielską - Elżbietą I - planował podbój Hiszpanii. Niestety - złoty wiek nie trwał długo - po śmierci sułtana spadkobiercy popadli w spory, które osłabiły kraj. Dodatkowo przypałętała się epidemia dżumy. W 1660r. tron zajął sułtan Moulay Ismail - przedstawiciel dynastii Alawitów, która jest u władzy do dziś. Bogata przeszłość była mu nie w smak, postanowił więc zniszczyć wszelkie ślady po znienawidzonych poprzednikach. Jednak myśl  o unicestwieniu miejsc wiecznego spokoju wydała mu się świętokradztwem. Aby jednak pamiątki po wrogach nie widzieć - kazał grobowce zamurować na tyle skutecznie, że zapomniano o nich do 1917r. Wtedy latający nad Marak