Konstanca leży na zachodnim wybrzeżu Morza Czarnego na skrzyżowaniu starożytnych szlaków handlowych. Mniej niż 300km dzieli miasto od Cieśniny Bosfor i Azji. Historia sięga 2500 lat wstecz i nosi wpływy wielkich okolicznych kultur. Konstanca powstała około 600 lat pne. i jest najstarszym na stałe zamieszkałym miastem Rumunii. Większość przewodników podaje, że została założona przez Greków, ale trafiłam też na informację, iż założycielką była wojownicza królowa Tomyris - władczyni Massagetów - związku pasterskich szczepów zamieszkujących stepy Azji Środkowej - na jej cześć miasto nazwano Tomis.
W miejscowych legendach słychać echa mitologii Greków - podobno Jazon dotarł tu z Argonautami po znalezieniu Złotego Runa.
Wpływy Cesarstwa Rzymskiego są już udokumentowane i widoczne w archeologicznych pozostałościach. W 8rne. trafił tu rzymski poeta Owidiusz - nie z własnej woli, a na skutek zesłania przez cesarza Augusta - kara związana była prawdopodobnie z obscenicznym charakterem dzieł Owidiusza lub też za spiskowanie przeciwko cesarzowi. Kilkuletni pobyt został opłakany w wielu wierszach poety - Tomis było kulturową pustynia leżącą na najdzikszych krańcach cesarstwa. Mimo, że nie był to pochlebny opis, mieszkańcy do dziś chełpią się związkiem miasta z Owidiuszem. Poeta wypełnił obywatelskie obowiązki - w wieku 50 lat został bowiem żołnierzem i brał udział w obronie miasta przed najazdami barbarzyńców. Jego pomnik stoi w samym środku starego miasta.

O rzymskich związkach przypomina pomnik wilczycy kapitolińskiej - można go zobaczyć w wielu rumuńskich miastach, jako że Rumunia szczyci się łacińskimi korzeniami. Rzymskie pochodzenie ma także nazwa nadana w późniejszym czasie - na cześć siostry cesarza Konstantyna Wielkiego - Konstancji - miasto zostało przemianowane z Tomis na Konstancę. Tej nazwy po raz pierwszy użyto w Xw. Miasto rozkwitło, gdy wybrzeże Morza Czarnego zdominowali kupcy genuańscy. W kolejnych wiekach panowali tu Bułgarzy, potem Turcy Osmańscy, którzy przekazali miasto Rumunii w 1878r.
Ciekawa historia miasta łączy się też z faktem, iż od wieków funkcjonował tu port, który dziś jest czwartym w Europie.
Konstanca to najbardziej interesujące miasto rumuńskiego wybrzeża, turystów przyciąga tu historia i zabytki, ale najważniejsze są położone w okolicy spaceru najładniejsze plaże z najbardziej znaną Mamaią na czele.
W drodze do starego miasta mijamy jeden z ładniejszych i lepiej utrzymanych budynków - to miejscowe Muzeum Sztuki Popularnej - u nas nazywałoby się etnograficzne. Budynek z 1883r. przez kilka lat był siedzibą ratusza, od 1975r. prezentowana tu jest wystawa obrazująca tradycyjne życie miejscowej społeczności sprzed lat.
Plac Owidiusza
To główny plac starego miasta. Nazwę zaczerpnął od stojącego na środku pomnika Owidiusza. Tuż za nim wznosi się najciekawszy budynek przy placu - Muzeum Archeologiczne. Niestety większość najbardziej interesujących eksponatów zdobi do dzisiaj inne wielkie światowe muzea, np. londyńskie i pewnie jeszcze długo trzeba będzie poczekać na ich powrót.
Rzymskie mozaiki
Za muzeum stoi bardzo brzydki z zewnątrz budynek - pamiętający czasy komunizmu przeszklony barak, w którym jest gorąco jak w szklarni. Łatwo go ominąć odwracając wzrok - nam kojarzy się aż za dobrze, bo takich architektonicznych koszmarków za komuny i u nas nie brakowało. Tymczasem budynek stanowi przykrycie dla największego skarbu - bardzo dobrze zachowanej rzymskiej mozaiki. Może nie jest ona zbyt ciekawa, bo nie przedstawia żadnych scen rodzajowych, tylko geometryczny wzór ozdobiony akcentami florystycznymi, ale warto wiedzieć, że to największa zachowana w całości mozaika na świecie - zajmuje 850mkw. Pozostałości, które możemy dziś oglądać, to trzecia część z całości. Stanowiły one chodnik kompleksu łączącego miasto z portem. W okolicy odnaleziono pozostałości sklepów, warsztatów, łaźni publicznych i innych miejskich założeń.
Wokół placu można pospacerować uliczkami starego miasta. Wzdłuż nich stoją kamieniczki przypominające lepsze czasy. Jedne już odrestaurowane, ale większość jeszcze czeka na drugą lub kolejną młodość. Zresztą taka jest cała Konstanca, a właściwie i cała Rumunia...
Oczywiście każdy turysta zwiedzający miasto będzie chciał dotrzeć nad morze. Ze starego miasta trzeba się kierować w stronę różnych wież i dachów świątyń, które łatwo wypatrzeć. Najpierw widoczna jest wieża minaretu, zaraz potem złote kopuły cerkwi i wieża kościoła katolickiego.
Meczet Mahmudije
Wielki Meczet Mahmudije zbudowano w 1910r. dla społeczności muzułmańskiej pochodzenia tureckiego i tatarskiego zamieszkującej wybrzeże w okolicy Konstancy. Wewnątrz przewodniki zwracają uwagę na dywan, który ma być jednym z największych w Europie, ale nie mam pewności, czy patrzyłam na ten sam...nie wydawał mi się taki wielki.
Wyposażenie nie jest zbyt bogate, ale atutem jest wieża, z której roztacza się świetny widok na miasto, port i wybrzeże. Najpierw trzeba jednak pokonać 140 schodów, aby wdrapać się na 47metrów.
Kopuła i minaret zbudowano ze zbrojonego betonu - była to pierwsza tego typu konstrukcja w Rumunii. Kopuła ma 25m wysokości i 8m średnicy.


Kościół św. Andrzeja
Kolejna świątynia to kościół rzymsko-katolicki św. Andrzeja. Powstał w 1936r., choć jego forma nawiązuje do wzorów romańskich i bizantyjskich.
Cerkiew śśw. Piotra i Pawła
Następna jest świątynia prawosławna śśw. Piotra i Pawła. Powstała także w XIXw., ucierpiała w czasie II wojny światowej, renowacja odbyła się w 1951. Wewnętrzne i zewnętrzne malowidła w stylu neobizantyjskim porażają kolorami. W wejściu możemy obejrzeć wizję nieba i piekła. Ikonostas, żyrandole, świeczniki spływają złotem.
i piekła.
Dawna Konstanca z racji swego położenia była konglomeratem narodów i wyznań. Mieszkali tu Rumuni, Bułgarzy, Tatarzy, Turcy, Ormianie, Niemcy, Żydzi. Dziś po wielu z nich nie ma już nawet śladów. Krzyż kwietny przypomina o żyjącej tu przez wieki społeczności Ormian.
W jednej z okolicznych uliczek stoi ukryty tzw. Dom z Lwami - jedna z największych i najbogatszych kamienic, a właściwie pałacyk z kolumnowym frontonem z końca XIXw. W jej bogatych kiedyś wnętrzach miała swoją siedzibę miejscowa loża masońska. Dziś niewiele już zostało z dawnego blichtru.
W drodze na nadmorską promenadę mijamy jeszcze wykopaliska rzymskie.To stanowisko archeologiczne odkrywające pozostałości miasta Tomis.
Bulwar Królowej Elżbiety prowadzi nas nad morze. Spogląda na nie z pomnika królowa, która przyjęła pseudonim Carmen Sylva, pod którym pisała swe literackie dzieła. Ludzie szanowali ją jednak za działalność na rzecz chorych i ubogich.
Kasyno - symbol Konstancy
Spacer promenadą daje widoki na wybrzeże i nieodległy port, ale każdy najpierw zainteresuje się najbardziej smutnym budynkiem, który wznosi się na nadmorskim cypelku. To secesyjny budynek kasyna, symbol miasta powielany na pocztówkach, magnesach i innych turystycznych akcesoriach. Na nich jest piękny, z daleka nie widać, w jakim naprawdę jest stanie. A jest to stan opłakany, krótko mówiąc - ruina.
Budynek powstał w 1910r., a bogata w dekoracyjne szczegóły architektura i położenie sprawiły, że od początku zyskał miano najpiękniejszego. Kasyno kojarzy się tylko z salonami gier, ale ten budynek pełnił także w swej historii ważniejsze funkcje. Tutaj w 1914r. wizytę złożyła rosyjska rodzina cesarska, odbyła się gala królewska, na której wielka księżna Olga odrzuciła propozycję małżeństwa z rumuńskim księciem Karolem II. Gdyby się zgodziła, zapewne inaczej potoczyłyby się jej losy. Jednak Rosjanie odpłynęli, a niedługo później cała cesarska rodzina zginęła z rąk bolszewików.
W czasie II wojny światowej budynek jeszcze zagrał ostatnie skrzypce - mieścił się tu szpital. Potem komuniści urządzili mało wybredną restaurację, dalej było już tylko gorzej i gorzej...W ostatnich latach pojawiali się inwestorzy, którzy mieli podnieść budynek z ruin, ale - jak to mówią samo Rumuni - inwestorzy siedzą w więzieniach, pieniądze zniknęły, a budynek jest w coraz gorszym stanie. Póki co jest ogrodzony i przynajmniej dla zasady pilnowany. Gdyby nie fakt, że stoi w miejscu, gdzie każdego dnia przelewa się rzeka turystów, pewnie stałby się sławnym urbexem, na pewno najbardziej eleganckim...
Na koniec niezmienny atut Konstancy - Morze Czarne, choć i ono niestety coraz mniej czyste...
Dla kogo ciekawą będzie wizyta w Konstancy? Na pewno nie dla tych, którzy uwielbiają snobizm i blichtr nadmorskich promenad i marin. To raczej miasto dla pasjonatów historii i poszukiwaczy sentymentalnych wspomnień, uroczych lecz zaniedbanych zaułków, cieszących oczy szczegółów architektury, które trzymają się budowli prawie że siłą woli. Mimo środka lata było tu dość cicho, pusto i spokojnie. No i ważne jeszcze, że w okolicy uprawia się winorośl i powstaje dużo pysznego kraftowego wina. Po nim wspomnienie Konstancy jest zdecydowanie dużo lepsze!
Komentarze
Prześlij komentarz