Przejdź do głównej zawartości

ŻYCIE TĘTNI W FEZIE - CZ.I - PAŁAC KRÓLEWSKI I MELLAH


Fez był kolejnym marokańskim miastem na naszej trasie. Widzieliśmy już kilka medyn i suków, ale to, co zaoferowało nam to miasto, wzbudziło achy i ochy. Pierwsze kroki skierowaliśmy na wzgórza, z których można było przyjrzeć się panoramie. Stąd dopiero widać wielkość starego miasta, jego rozległość i skomplikowany plan. Rozrosło się jak jakaś nieokiełznana grzybnia - tworzy ją około 9 tysięcy splątanych uliczek. Wszystko tu ciśnie się na siebie. 
Tutejsza starówka nie jest turystyczną oazą - tu w dalszym ciągu mnóstwo ludzi mieszka, pracuje, wytwarza, handluje, modli się, uczy i co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy. W plątaninie uliczek i zaułków wpatrując się w ofertę sklepików i straganów z łatwością można przejść obok najstarszych zabytkowych meczetów czy szkół koranicznych, bo wszystko koegzystuje tu w bardzo bliskim sąsiedztwie i brakuje perspektywy, aby zauważyć stojące przy ulicy budynki. W bardzo wielu miejscach miałam wrażenie, że znalazłam się na planie filmowym jakiegoś przygodowego hitu. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nagle zza zakrętu wyskoczył jakiś "poszukiwacz zaginionej arki" lub jemu podobny.
   Ale wróćmy na wzgórza okalające miasto Na jednym z nich wznosi się fort Borj Nord. Sama budowla jest niezbyt ciekawa, ale najważniejsze jest jej położenie. Rozlega się stąd najlepszy widok na Fez. 
TROCHĘ HISTORII
   Miasto zostało założone w VIIIw. przez pierwszego muzułmańskiego władcę Idrisa I i pełniło rolę pierwszej stolicy Maroka. To ten władca spoczął w mauzoleum w odciętej od turystycznych szlaków osadzie Mulaj Idris. O Mulaj Idris można przeczytać tutaj . Jego syn - Mulaj idris II leży tu - w mauzoleum położonym w centrum medyny. Najstarsza dzielnica rozciąga się wokół meczetu Karawijjin - powstała w 825r., kiedy to osiedliło się tu dwa tysiące uchodźców z Tunezji - to Fès el-Bali. Dołączyli do nich uciekinierzy z Andaluzji prześladowani przez chrześcijan. Przynieśli ze sobą wiedzę i umiejętności rzemieślnicze, które odgrywają tu ważną rolę do dziś. Dzielnica, którą utworzyli przyjęła nazwę andaluzyjskiej. 
   W XI i XIIw. znaczenie Fezu zmalało - panujący Almorawidzi przenieśli stolicę do Marakeszu. Ale historia zatoczyła koło i fortuna wróciła do miasta. Największy rozkwit Fezu przypada na XIIIw., kiedy rządzi dynastia Merynidów. Ich imperium obejmowało Andaluzję, Algierię, Tunezję, Maroko i część Libii. Wtedy powstały najpiękniejsze meczety, szkoły koraniczne, sułtańskie pałace oraz infrastruktura miejska od solidnych murów obronnych poczynając, a na sukach kończąc. Kiedy zakończyło się panowanie Arabów w Hiszpanii, do Fezu napłynęła kolejna fala uchodźców, którzy przynieśli nową wiedzę i umiejętności, głównie tworzenia mozaik. Ta sztuka nie zaginęła tu do dziś.
W następnych wiekach Fez tracił swe znaczenie. Kolejna dynastia - Sadyci - znów wybrali na stolicę Marakesz, a Fez zaczął podupadać. Kolejni władcy miasta prowadzili walki o władzę i wpływy. Dopiero za protektoratu francuskiego miasto uzyskało spokój i zaczęło nabywać nowoczesności. Powstała dzielnica mieszkaniowa Ville Novuelle, jednak miasto już nigdy nie pełniło funkcji stolicy. Francuzi woleli Rabat.
W 1981r. medyna w fezie została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kultury.

Widok na splątaną tkankę miejską daje wyobrażenie, w co za jakiś czas się zanurzymy. Staramy się zapamiętać wygląd minaretów, na które natrafimy. Pozwalają one rozpoznać najważniejsze budowle medyny.
Wydaje się, że domy mieszkalne są miejscami ze sobą sklejone. Niedługo okaże się, że nie jest to tak całkiem odległe od prawdy. Uliczki - przejścia w niektórych miejscach są tak wąskie, że trudno wyminąć się z człowiekiem idącym z naprzeciwka. Jeszcze gorzej, gdy musimy się minąć z objuczonym osłem. Lub też z jadącym pełnym gazem skuterem, którym podróżują na przykład trzy osoby plus bagaż. Myślenie, że skuter uprzejmie zwolni jest z założenia błędne...
  Sądząc po ilości anten satelitarnych zamontowanych na dachach, mieszkańcy Fezu są ludźmi żądnymi wiedzy i światowych aktualności...albo arabskich seriali. Z fortecznego wzgórza widać też pnące się po zboczu muzułmańskie cmentarze. Białe nagrobki stłoczone jak domy w medynie lśnią w słońcu.
   Po drugiej stronie miasta wznoszą się kolejne wzgórza. Nawet z tak odległej perspektywy dobrze widać stojące tam Grobowce Marynidów. Była to dynastia rządząca Fezem od XII do XVw. Ruiny nie są bardzo atrakcyjne, ale udaje się tam wielu turystów, ponieważ widok na miasto jest równie atrakcyjny, jak spod Fortu.
FÈS el-JDID
   Stare miasto składa się z dwóch części - starszej Fès el- Bali i młodszej Fès el-Jdid, co znaczy Nowy Fez. Nie jest jednak dzielnica nowa, gdyż powstała w XIIIw. za rządów Merynidów. Wzniesiono tu Pałac Królewski. Budowla pełni swa rolę i dziś - korzysta z niej rządząca rodzina królewska. Kompleks zajmuje 80 hektarów, niestety - otoczonych szczelnym i wysokim murem. Ponieważ nie możemy zobaczyć pałacu, meczetu, szkoły koranicznej, ogrodów i innych królewskich atrakcji, musimy zadowolić się obejrzeniem pałacowej bramy wejściowej. 
   A jest na co popatrzeć. Mosiężne drzwi -  jest ich 7 - podlegają nieustannemu czyszczeniu sokiem z cytryny, aby pięknie lśniły.
   U drzwi wiszą potężne kołatki - goście muszą mieć dużo siły, aby zapukać do króla.
   Od intensywnej żółci odbijają się wspaniałe zdobienia mozaikowe tworzące ornamenty zwane zellige i ozdobne kaligrafie. 
   Kiedy już nacieszymy oczy, pora na spacer w stronę dzielnicy żydowskiej, nazywanej we wszystkich marokańskich miastach tak samo - mellah. Nazwa pochodzi od słowa "sól", które wiąże się z Żydami w dość drastyczny sposób. Otóż za bunt przeciwko władcy można było stracić życie, a dokładniej głowę. Taką odciętą solono i suszono, a potem, ku przestrodze - wieszano na murach miejskich. Arabowie nie kwapili się do wykonywania takiej pracy, dlatego trudnili się tym Żydzi. Stąd przylgnęło do nich określenie "sól". 
Dzielnice mellah łatwo odróżnić od tych zamieszkiwanych przez Arabów, ponieważ żydowskie domy mają wiele pięter oraz okien i balkonów wychodzących na ulicę. Domy arabskie otwierały się tylko na wewnętrzne dziedzińce ukrywając domowe życie przed przygodnymi obserwatorami. 
  Jeszcze tylko zakupy "przegryzek" i za chwilę udajemy się w pajęczą sieć...
 Bab Semmarine to nieduża brama łącząca mellah z arabską częścią el- Jdid. Tu powoli możemy się przyzwyczajać do tego, co czeka nas za chwilę w el-Bali
Ale o tym w kolejnej części baśni z tysiąca i jednej...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ANTALYA - POD KOLOROWĄ PARASOLKĄ

Wielkie miasto, prawie milion mieszkańców i bliżej nieokreślona ilość turystów.  W mieście właściwie nie ma plaż, za to jest tłok na głównym deptaku. To nie zachęca do wizyty tutaj,  a już na pewno do spędzania wakacji, choć są tacy, którzy się na to decydują.  Ale na pewno warto tu przyjechać w odwiedziny, bo miasto jest piękne i bardzo ciekawe. Łatwo tu dotrzeć z okolicy, bo to przecież główne miasto regionu. W samym mieście też nie ma żadnego problemu z przemieszczaniem się - z wielkiego, czytelnego dworca autobusowego prosta droga do linii tramwajowej prowadzi aż do centrum pod mury obronne starówki, gdzie przecina się z drugą, którą można dotrzeć do wszystkich atrakcji. Można zresztą do nich bez większych problemów dojść pieszo. TROCHĘ HISTORII Najpierw istniało tu miasto Attalia założone około 150r.p.n.e. przez Attalosa - króla Pergamonu. Odkryto też ślady wskazujące na istnienie wcześniejszych śladów ludzkich osad. Attalos przed śmiercią zapisał miasto ...

RZYMSKIE WAKACJE - WATYKAN - MUZEA WATYKAŃSKIE

Dziś wymagająca wyprawa w głąb czasu i historii sztuki. Wymagająca sprawnych nóg, bystrych oczu i odporności na tłumy. Najpierw długa wędrówka wzdłuż murów otaczających Watykan. Nazywane są Leoniańskimi od imienia zleceniodawcy papieża Leona i mają 3,2km długości. Wejście do Muzeów Watykańskich pozwala nam dostać się na teren Watykanu bez przepustki. Potrzebny jest tylko bilet, najlepiej zakupiony w Internecie, bo kolejki oczekujących w słońcu są okrutnie długie... Wanna Nerona pochodząca z jego Złotego Domu osadzona na rzymskiej mozaice. Mury Leoniańskie i wejście do Muzeów - "przejście graniczne" między Watykanem a Włochami. Jeśli mamy do dyspozycji cały wolny dzień, warto poświęcić go na zwiedzanie największych i najbogatszych na świecie Muzeów Watykańskich. Mniejsza ilość czasu wymusi gorączkową pogoń wzdłuż muzealnych korytarzy. Oczywiście najlepiej byłoby tu przychodzić wielokrotnie i dzielić zbiory na mniejsze, możliwe do ogarnięcia części. Na początek p...

KONYA I ZAKON WIRUJĄCYCH DERWISZY

TROCHĘ HISTORII 200km na północ od malowniczego tureckiego południowego wybrzeża, za pasmem gór Taurus leży Konya. Dziś mieszka tu ponad dwa miliony mieszkańców, miasto jest ważnym ośrodkiem przemysłu, głównie ciężkiego. Ale prócz tych przyziemnych spraw Konya ma swoją drugą twarz - jest jednym z najbardziej religijnych, ortodoksyjnych miast Turcji. Mówi się, że wyznawca islamu powinien raz w życiu, albo - gdy go na to stać - raz w roku odwiedzić Mekkę. Jeżeli nie może dotrzeć do Mekki, podobno wystarczy trzy razy dotrzeć do Konyi. Przez miasto przetoczyła się historia Hetytów (1500r.p.n.e.), Frygijczyków, Persów, Pergamończyków, a potem zapanowało tu Cesarstwo Rzymskie.  W VIIIw.p.n.e. pojawia się nazwa Iconium - miasto ikon,  w czasach rządów cesarza Klaudiusza zmieniona na Claudioconium .  W Iw.n.e. dotarli tu św. Paweł z Tarsu  i św. Barnaba, a z nimi religia chrześcijańska, która łatwo się tu zakorzeniła.  Miasto rozwijało się szybko, gdyż leżało bli...