Przejdź do głównej zawartości

Popularne posty z tego bloga

ANTALYA - POD KOLOROWĄ PARASOLKĄ

Wielkie miasto, prawie milion mieszkańców i bliżej nieokreślona ilość turystów.  W mieście właściwie nie ma plaż, za to jest tłok na głównym deptaku. To nie zachęca do wizyty tutaj,  a już na pewno do spędzania wakacji, choć są tacy, którzy się na to decydują.  Ale na pewno warto tu przyjechać w odwiedziny, bo miasto jest piękne i bardzo ciekawe. Łatwo tu dotrzeć z okolicy, bo to przecież główne miasto regionu. W samym mieście też nie ma żadnego problemu z przemieszczaniem się - z wielkiego, czytelnego dworca autobusowego prosta droga do linii tramwajowej prowadzi aż do centrum pod mury obronne starówki, gdzie przecina się z drugą, którą można dotrzeć do wszystkich atrakcji. Można zresztą do nich bez większych problemów dojść pieszo. TROCHĘ HISTORII Najpierw istniało tu miasto Attalia założone około 150r.p.n.e. przez Attalosa - króla Pergamonu. Odkryto też ślady wskazujące na istnienie wcześniejszych śladów ludzkich osad. Attalos przed śmiercią zapisał miasto w testamencie

ALCOBAçA – BATALHA – KLASZTORNE DZIEDZICTWO PORTUGALII

ALCOBAÇA To niewielkie miasteczko leżące około 100km na północny wchód od Lizbony. Pewnie nikt by tu nie zajechał , gdyby nie klasztor, który w XIIw. założyli cystersi. Przez pierwsze lata była to niewielka budowla, w której mnisi żyli zgodnie z regułą św. Bernarda - modlitwy, skromności, ubóstwa, pracy dla innych. Z czasem klasztor zaczął się rozrastać,  a od końca XVI wieku stał się miejscem gromadzenia dzieł sztuki i książek, mnisi zaś przestali być tacy ubodzy i  skromni.... W stronę klasztoru podążamy zwykłymi, małomiasteczkowymi uliczkami. Godzina bliska poobiedniej sjesty, więc ruch niewielki, drzwi barów i knajpek raczej pozamykane, kwadratowe stoliki nakryte swojską ceratą  w biało-czerwona kratkę  i żelazne, pomalowane na biało krzesła czekają na popołudnie. Mijamy sklep z ceramiką. Stary sprzedawca podparty na laseczce zasiedział się chyba, nie zamierza zwijać interesu - trzeba by schować do sklepu, a później wyjąć tyle miseczek, kubeczków, krzyżyków, podstaweczek i co

KONYA I ZAKON WIRUJĄCYCH DERWISZY

TROCHĘ HISTORII 200km na północ od malowniczego tureckiego południowego wybrzeża, za pasmem gór Taurus leży Konya. Dziś mieszka tu ponad dwa miliony mieszkańców, miasto jest ważnym ośrodkiem przemysłu, głównie ciężkiego. Ale prócz tych przyziemnych spraw Konya ma swoją drugą twarz - jest jednym z najbardziej religijnych, ortodoksyjnych miast Turcji. Mówi się, że wyznawca islamu powinien raz w życiu, albo - gdy go na to stać - raz w roku odwiedzić Mekkę. Jeżeli nie może dotrzeć do Mekki, podobno wystarczy trzy razy dotrzeć do Konyi. Przez miasto przetoczyła się historia Hetytów (1500r.p.n.e.), Frygijczyków, Persów, Pergamończyków, a potem zapanowało tu Cesarstwo Rzymskie.  W VIIIw.p.n.e. pojawia się nazwa Iconium - miasto ikon,  w czasach rządów cesarza Klaudiusza zmieniona na Claudioconium .  W Iw.n.e. dotarli tu św. Paweł z Tarsu  i św. Barnaba, a z nimi religia chrześcijańska, która łatwo się tu zakorzeniła.  Miasto rozwijało się szybko, gdyż leżało blisko szlaków handlowych ł