Przejdź do głównej zawartości

SPACERY PO PARYŻU - MONTMARTRE

 
Bazylika Sacre Cœur spogląda ze wzgórza na Paryż
Julien Green w swojej książce "Paryż" napisał: " Paryż to miasto, gdzie każdy krok rozbudza wyobraźnię". W czasie spceru po Montmartre wciąż przychodzą na myśl kadry z filmów, fragmenty piosenek czy informacje związane ze słynnymi mieszkańcami tego miejsca. Niegdysiejsza wioska pełna biedy, błota i gęgania gęsi zamieniła się pewnego dnia w przytulisko dla równie biednych artystów. A potem doczekała się sławy, która wciąż trwa.
Wzgórze Męczenników wzięło swą nazwę od wydarzenia, które miało tu mieć miejsce około 250r. - podobno zginął tu męczeńską śmiercią biskup Paryża - św. Dionizy i jego towarzysze. Pod koniec XIw. założono tu klasztor benedyktynek, wokół którego z czasem rozrosła się osada. Wtedy pojawiły się tu wiatraki. W połowie XIXw. do Paryża przybywały tłumy artystów, albo lepiej powiedzieć - tych, którzy artystami zamierzali zostać. Każdy z nich przyjeżdżał tu ze swą artystyczna wizją i wiarą w powodzenie. Rzeczywistość szybko weryfikowała marzenia. Żeby żyć, niestety potrzebne są pieniądze, a tych stale brakowało, bo oryginalność i awangarda nie od razu znajdowały zrozumienie. Paryż był dla przybyszów niedościgle drogi. Wtedy odkryto wioskę Montmartre. Tanie mieszkania, żywność i miejscowe wino za kilka franków - to było to, czego biedni artyści szukali. W szybkim tempie zaczęli zasiedlać wzgórze. Z czasem artystyczna kolonia przyciągnęła marchandów. Życie powoli stawało się łatwiejsze, do niektórych przyszedł nawet oczekiwany gość - sukces...
Dzisiejszy Monmartre to wspinające się po wzgórzu brukowane uliczki, placyki, schody. Co chwilę przystanek przy jakimś słynnym miejscu.
Nasz spacer zaczynamy jakby od tyłu wzgórza. Tu jeszcze nie ma tłumów. Z niewielkiego Parc de la Turlule rozciąga się widok na północny, ukryty za wzgórzem Paryż. Bazylika Sacre - Coeur pokazuje nam swoje "plecy".

"Plecy" Bazyliki
Wąska brukowana uliczka wiedzie dalej do ostatniej na Montmartre winnicy. Kiedyś było ich tu wiele; każdy, kto miał kawałek ziemi, chciał być niezależny w kwestii wina, a przy okazji trochę zarobić.
WINNICE - ZNIKAJĄCY SYMBOL DAWNEGO MONTMARTRE
Jedna z ostatnich - chyba już tylko dla turystów, chociaż wciąż zbiera się tu winorośl
i sprzedaje nieliczne butelki wina za duuuże pieniądze, głównie japońskim turystom.
Winnica nie pamięta dawnych czasów, został przywrócona w latach 30-tych XXw. Ale obok na rogu ulicy znajduje się miejsce, które pamięta wiele. To słynny kabaret Lapin Agile - Pędzący Królik. Nie było to zbyt uznane miejsce, lubili go miejscowi przestępcy, sutenerzy, gromadzili się tu też anarchiści. Chciano go nawet zlikwidować, bo nie przynosił chluby, raczej kłopoty. Na ratunek pospieszył znany na Montmartre właściciel klubu nocnego, artysta, komik, powiedzielibyśmy - animator artystycznego życia - Aristide Bruant. Nosił czarną pelerynę i czarny kapelusz z wielkim rondem - był niewątpliwym symbolem miejsca. Stał się później inspiracją dla Piotra Skrzyneckiego z Piwnicy pod Baranami w Krakowie. Zakupił lokal i wtedy zaczęli tu przybywać inni goście. Półświatek przyciągał artystów, którzy lubili się czasem zbratać z miejscowymi. Często bywali tu Picasso, wiecznie pijany Modigliani, Utrillo, który doczekał się przydomka Litrillo, pisarz Apollinaire. Z czasem wyniosły się stąd zgraje opryszków, a klub stał się sławnym artystycznym miejscem. Chętnie przychodziły tu młode dziewczyny, które lgnęły do pociągającego artystycznego świata. Po kilku szklankach taniego wina prezentowały swe piosenkarskie i taneczne talenty.
Klucząc wśród ulic trzeba na chwilę oderwać się od artystycznego nimbu okolicy. Warto zajrzeć na Cimentiere de Montmartre. To jedna z najstarszych metropolii Paryża. Spoczywają tu wyznawcy wielu różnych wyznań. Niestety wieczny spokój zakłócono przecinając cmentarz wiaduktem, po którym biegnie ruchliwa droga. No cóż, wielkie miasto rządzi się swoimi prawami...
Szukając ekumenizmu...
 Jeszcze trochę schodów, zaułków, może odpoczynek w bistro.
Teraz docieramy do jednej z większych ulic - Rue Lepic. Tu schowany wśród gałęzi drzew ostał się jeden z dwóch ostatnich na wzgórzu młynów - Moulin de la Galette. Kiedyś młynów było ponad 30. Wybudowano go w 1621r. W XIXw. zaczęli tu schodzić się ludzie chętni na proste przyjemności - kieliszek wina, świeży chleb i piękny widok na rozpostarty u podnóża Paryż. Z czasem powstała tu słynna tancbuda. Moulin de la Galette został utrwalony na wielu obrazach - w szczególności gromadzących się tu ludzi z upodobaniem malował Renoir.
Na ulicy Rue Lepic mieszkał Vincent van Gogh i jego brat Theo. Stąd niedaleko do dużego Place des Abesse. Teraz wspinaczka pod górę i docieramy do trójkątnego placu, na którym zwykle słychać francuską muzykę z zabytkowych katarynek. Na jednej ze ścian placu znajduje się słynna pralnia Bateau Lavoire. Nie słynęła ona jednak z prania. W budynku powstała najsłynniejsza kolonia, a można powiedzieć - komuna artystów XIX-wiecznego Paryża. Mieszkali i tu i pracowali Picasso,  Max Jacob, Georges Braque, Apollinaire. Tu powstały słynne "Panny z Avignon" Picassa uznawane za pierwszy obraz kubistyczny. Nazwę swą budynek zawdzięcza kształtowi przypominającemu pływające po Sekwanie łodzie - pralnie. 
Francuskie piosenki rozbrzmiewają ze starych perforowanych "taśm".
  Gromadzące się tłumy turystów świadczą o tym, że zbliżamy się do serca Montmartre. 
Jeszcze parę kroków i przed nami główny Place du Tertre - Plac Malarzy. Dziś to miejsce, gdzie gromadzą się uliczni artyści rysujący karykatury i malujący akwarelowe widoczki. Przyjemnie, ale nie ma tu nic z dawnej atmosfery miejsca...
No i w końcu przed nami widoczna z każdego miejsca w Paryżu Basilique Sacre - Couer. Świątynia powstała na przełomie XIX i XX wieku. Nie uznaje się jej za znaczącą, dobrą architekturę. Ale jest to bez znaczenia. Stała się obok Wiży EIffla, Luwru i  Łuku Triumfalnego jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. Tysiące turystów każdego dnia przychodzi tu, aby usiąść na słynnych schodach i podziwiać rozległe widoki Paryża. 
   

    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ANTALYA - POD KOLOROWĄ PARASOLKĄ

Wielkie miasto, prawie milion mieszkańców i bliżej nieokreślona ilość turystów.  W mieście właściwie nie ma plaż, za to jest tłok na głównym deptaku. To nie zachęca do wizyty tutaj,  a już na pewno do spędzania wakacji, choć są tacy, którzy się na to decydują.  Ale na pewno warto tu przyjechać w odwiedziny, bo miasto jest piękne i bardzo ciekawe. Łatwo tu dotrzeć z okolicy, bo to przecież główne miasto regionu. W samym mieście też nie ma żadnego problemu z przemieszczaniem się - z wielkiego, czytelnego dworca autobusowego prosta droga do linii tramwajowej prowadzi aż do centrum pod mury obronne starówki, gdzie przecina się z drugą, którą można dotrzeć do wszystkich atrakcji. Można zresztą do nich bez większych problemów dojść pieszo. TROCHĘ HISTORII Najpierw istniało tu miasto Attalia założone około 150r.p.n.e. przez Attalosa - króla Pergamonu. Odkryto też ślady wskazujące na istnienie wcześniejszych śladów ludzkich osad. Attalos przed śmiercią zapisał miasto ...

KONYA I ZAKON WIRUJĄCYCH DERWISZY

TROCHĘ HISTORII 200km na północ od malowniczego tureckiego południowego wybrzeża, za pasmem gór Taurus leży Konya. Dziś mieszka tu ponad dwa miliony mieszkańców, miasto jest ważnym ośrodkiem przemysłu, głównie ciężkiego. Ale prócz tych przyziemnych spraw Konya ma swoją drugą twarz - jest jednym z najbardziej religijnych, ortodoksyjnych miast Turcji. Mówi się, że wyznawca islamu powinien raz w życiu, albo - gdy go na to stać - raz w roku odwiedzić Mekkę. Jeżeli nie może dotrzeć do Mekki, podobno wystarczy trzy razy dotrzeć do Konyi. Przez miasto przetoczyła się historia Hetytów (1500r.p.n.e.), Frygijczyków, Persów, Pergamończyków, a potem zapanowało tu Cesarstwo Rzymskie.  W VIIIw.p.n.e. pojawia się nazwa Iconium - miasto ikon,  w czasach rządów cesarza Klaudiusza zmieniona na Claudioconium .  W Iw.n.e. dotarli tu św. Paweł z Tarsu  i św. Barnaba, a z nimi religia chrześcijańska, która łatwo się tu zakorzeniła.  Miasto rozwijało się szybko, gdyż leżało bli...

Marrakesz - Grobowce Saadytów. 200 lat tajemnicy.

Marakesz - jak wiele innych miejsc na świecie - też miał swój złoty wiek. Przypadł na lata 1524-1659, gdy rządy sprawowała dynastia Saadytów. Maroko zostało wtedy zjednoczone po rozbiciu dzielnicowym. Powstała silna armia i prężnie działająca administracja. Przywódca Ahmad al-Mansur był władcą, z którym liczono się w Europie. Wraz z królową angielską - Elżbietą I - planował podbój Hiszpanii. Niestety - złoty wiek nie trwał długo - po śmierci sułtana spadkobiercy popadli w spory, które osłabiły kraj. Dodatkowo przypałętała się epidemia dżumy. W 1660r. tron zajął sułtan Moulay Ismail - przedstawiciel dynastii Alawitów, która jest u władzy do dziś. Bogata przeszłość była mu nie w smak, postanowił więc zniszczyć wszelkie ślady po znienawidzonych poprzednikach. Jednak myśl  o unicestwieniu miejsc wiecznego spokoju wydała mu się świętokradztwem. Aby jednak pamiątki po wrogach nie widzieć - kazał grobowce zamurować na tyle skutecznie, że zapomniano o nich do 1917r. Wtedy latający nad M...