BENALMADENA
Niewielkie miasteczko na wybrzeżu Costa del Sol - tyle można przeczytać w przewodnikach. Nie zachęca to do zaplanowania dłuższego pobytu, co najwyżej jednodniowej wizyty. Tymczasem warto pobyć dłużej, bowiem połączyły się tu właściwie trzy miasteczka, zupełnie od siebie różne.
TROCHĘ HISTORII
Miasteczko, jak wiele innych w Andaluzji, zostało założone przez arabskich najeźdźców w VIIIw. Odkryto tu bogate złoża ochry i rudy żelaza i stąd pochodzi nadana przez muzułmanów nazwa BEN - AL - MADINA, co znaczy "dziecko kopalni". W czasie arabskiej dominacji miasteczko wspaniale się rozwijało i bogaciło. Wszystko się zmieniło po odbiciu regionu z rąk Arabów i powrocie we władanie władców chrześcijańskich Kastylii w 1485r. Do upadku przyczyniły się też klęski żywiołowe. Zniknęły kopalnie, za to tereny wybrzeża opanowali piraci. To przed nimi ludność uciekała wgłąb lądu zakładając nowe osady - tak powstała leżąca powyżej wśród wzgórz klimatyczna Benalmadena Pueblo. W latach 50-tych XXw. Costa del Sol zaczęło przyciągać turystów, co wywołało olbrzymi bum budowlany. Lata 70-te i 80-te były pod tym względem jeszcze lepsze. Niestety, Hiszpanie przedłożyli pieniądze płynące z turystyki ponad zachowanie urody pięknego wybrzeża, dlatego dziś zamiast uroków natury musimy "podziwiać" szeregi betonowych, mało urodziwych hoteli, z których wiele na skutek kryzysu ostatnich lat stoi pustych i niedługo - jeśli nic się nie zmieni - zamieni się w ruinę. Póki co - jakimś rozwiązaniem są nowi osadnicy - szczególnie z Wielkiej Brytanii, którzy ze względu na korzystne ceny masowo wykupują mieszkania w zamienianych na apartamentowce hotelach. A turyści zawsze mogą odwrócić się twarzą do morza - tam zawsze jest co podziwiać...
BENALMADENA COSTA to tak zwane dolne miasto obejmujące plażę, pas hoteli, restauracji, sklepów i nadmorskich posiadłości przeciętych ruchliwą drogą. Oczywiście pełno tu turystów, plażowiczów, zgiełku. Ale trzeba przyznać, że nawet w środku sezonu nie brakuje miejsca na szerokiej, piaszczystej, ogólnodostępnej plaży. Tłumy zjeżdżają się tu w weekendy. Wtedy prócz turystów rozkładają się na cały dzień okoliczni mieszkańcy z całymi rodzinami. Leżaki, krzesła, stoliki, parasole i kilka turystycznych lodówek pełnych napojów i jedzenia to obowiązkowe wyposażenie każdej takiej grupy.
Na pewno wielką zaletą benalmadeńskiej, podobno 9-kilometrowej plaży, jest brak animatorów, którzy swoje zajęcia ograniczają do hotelowych basenów. Można słuchać szumu morza niezagłuszonego muzyczna kakofonią z głośników i oglądać fale zamiast na przykład skocznej gimnastyki na brzegu. Dla Polaków przyzwyczajonych do wędrowania wzdłuż bałtyckich plaż zaletą będzie właśnie to, że i tu można urządzić długi spacer urozmaicony zbieraniem muszelek, których jest szczególnie dużo nawet po niewielkim sztormie. Plaża jest bardzo szeroka, więc wędrując wzdłuż granicy wody i piasku właściwie nie dociera do nas zgiełk z biegnącej równolegle promenady pełnej sklepów, restauracji, barów, a wieczorami czarnoskórych handlarzy torebkami Prady za 15 euro i wszelkich artystów prezentujących swe talenty.
Środek lata, środek tygodnia. I naprawdę nikt ludzi z plaży nie wygonił. |
Najciekawszym miejscem na promenadzie jest budynek nawiązujący stylem do arabskiej przeszłości - to Castillo el Bil-Bil. Wybudowano go w 1934r., dziś mieści się tu centrum kulturalne, urządza się wystawy, a w sobotnie wieczory na scenie przed zameczkiem odbywają się koncerty muzyczne artystów prezentujących naprawdę dobry poziom. Idąc w przeciwną stronę niż do zamku można przedłużyć spacer o kilka kolejnych kilometrów promenady łączącej się z Benalmadeną miejscowości Torremolinos.
PUERTO MARINA
Warto choć raz przespacerować się po głównej atrakcji Benalmadena Costa, jaką jest powstała w latach 80-tych Puerto Marina. To duży kompleks portowo-handlowo-mieszkaniowy. Na sztucznie usypanych połączonych mostkami wyspach wybudowano apartamentowce. Styl - bliżej nieokreślony, nawet trudno znaleźć jakieś nawiązania.
W dzień prezentują się średnio, ale nocą stanowią całkiem przyjemny dla oka obrazek. Smakowanie miejscowych potraw i kupowanie suwenirów to nieodłączny element każdych wakacji, warto więc spędzić tu trochę czasu. Wizytę można zakończyć spacerem wzdłuż basenu portowego, wypełnionego setkami żaglówek i jachtów i obserwacją wędkarzy próbujących się z morzem na długim, dostępnym dla turystów falochronie, na końcu którego stoi niewielka latarnia morska. Pobyt w marinie można uprzyjemnić sobie wizytą w Akwarium Sea Life, gdzie wędrując podwodnym tunelem można obserwować morskie sprawy.
Można też spróbować obejrzeć morskich mieszkańców na wolności - z nabrzeża odpływają wycieczkowe stateczki szumnie zapraszające na obserwacje delfinów, ale sądząc z trasy rejsu biegnącej równolegle do wybrzeża, tylko nieliczni będą mogli dostrzec jakiegoś zdesperowanego delfina, który przez pomyłkę zapędzi się w nadbrzeżny zgiełk. Za to bez nadmiernych obietnic można sobie leniwie popłynąć stylowym odrestaurowanym amerykańskim parowcem Mississippi Willow.
Kończąc temat Puerta Marina należy zaznaczyć, że miejsce to kilkakrotnie zyskało miano najlepszej mariny na świecie, hmmmm....kto tam co lubi... W każdym razie jest to jeden z najbardziej ruchliwych i największych portów na Costa del Sol.
PARQUE DE LA PALOMA
Kiedy znudzi nam się widok morza - co w sumie nie jest przecież możliwe, na chwilę można przenieść się w zupełnie inny świat. W centrum Benalmadena Costa spory obszar zajmuje miejski Parque de la Paloma . W dolnej części leży duże jezioro otoczone różnymi ogrodami tematycznymi, z których najciekawszy jest ogród kaktusów. Spacerując pięknie utrzymanymi alejkami, pokonując górki i dolinki, możemy poobserwować zwierzęta w mini-zoo, posiedzieć na zacienionych ławeczkach wśród pięknej roślinności, posłuchać wody spływającej z kamiennych kaskad. Park znalazł się na liście 25 najpiękniejszych parków Europy, więc mała Benalmadena ma się czym poszczycić. Jest parkiem publicznym z bezpłatnym wejściem, leży w samym centrum, wiec tym bardziej warto tu zajrzeć nawet kilka razy.
BENALMADENA - ARROYO DE LA MIEL
Krótki spacer w górę od wybrzeża prowadzi nas do drugiej części miasta. Kiedyś była to osobna osada, ale z czasem włączono ją do Benalmadeny. Tu żyje większość stałych mieszkańców. Spokojne ulice i kamienice, wiele sklepów, marketów, urzędów, zwykłe miejskie życie. Tu znajduje się stacja kolejki miejskiej, z której można szybko i wygodnie pojechać do wszystkich okolicznych miasteczek, a przede wszystkim do Malagi.
Jedna z głównych atrakcji tej części miasta jest kolejka linowa Teleferico mająca tu swoją stację początkową - niedaleko innej tutejszej atrakcji - Parku Rozrywki Tivoli. Wagoniki kolejki jadą długo pokonując trzykilometrową trasę wznoszącą się coraz wyżej aż na szczyt Calamorro. Nie jest to atrakcja dla ludzi z lękiem wysokości, ale widoki na wybrzeże są wspaniałe. Przy dobrej pogodzie można podobno dostrzec z jednej strony Malagę, z drugiej Marbellę, a nawet góry afrykańskiego wybrzeża Maroka, ale to jest mało wiarygodne, ponieważ mimo tego, ze wydaje nam się, że nad nami lazurowe niebo, to widoczność w poziomie zasnuwa jakaś wstrętna mgła.
Na wzgórzu można spędzić kilka godzin, ale trzeba się nastawić na niewygodę mocnego słońca i upału. Jest tu całkiem sporo spacerowych ścieżek prowadzących do widokowych tarasów. Przewodniki piszą o organizowanych tu pokazach tresury koni rasy hiszpańskiej i drapieżnych ptaków - głównie sokołów, ale w czasie naszego pobytu w Benalmadenie takie atrakcje niestety nie odbywały się.
BENALMADENA PUEBLO
Tu dociera niewielu turystów i to stanowi o największej atrakcyjności tego miejsca. To najstarsza część Benalmadeny - białe trochę miasteczko, trochę wieś. Nikt, kto lubi szukać atmosfery i ciszy, nie może odpuścić tej wycieczki. Można tu w ciągu kilkunastu minut dojechać miejskim autobusem z Aroyo de la Miel.
BUDDYJSKA STUPA OŚWIECENIA
Naszą wizytę w Pueblo rozpoczęliśmy od prawdziwego wyciszenia - na wzgórzach wysoko nad brzegiem morza w 2002r. otwarto największą buddyjska świątynię w Europie Zachodniej - Stupę Oświecenia. Istnieje osiem rodzajów świątyń buddyjskich reprezentujących osiem najważniejszych wydarzeń w życiu Buddy. Ta tutejsza symbolizuje oświecenie umysłu Buddy. Projekt stworzył architekt polskiego pochodzenia Wojciech Kossakowski.
Stupa Dziękczynienia |
Umiejscowienie białej budowli ze złotym dachem na tarasie otwierającym się na błękitne morze jest doprawdy wspaniałym przedsięwzięciem.
Stupy budowane w kulturze buddyjskiej są zwykle bardzo barwne, ale ta nawiązuje do charakterystycznych dla Andaluzji " białych miasteczek". Kalejdoskop barw otwiera się za to po wejściu do środka.
Kolory i wyposażenie świątyni ma oddawać pięć głównych elementów buddyzmu: ogień, wodę, powietrze, ziemie i umysł. Warto zatrzymać się i spróbować je dostrzec. Ściany pokrywają freski wykonane przez artystów z Nepalu, przedstawiają sceny z życia Buddy.
W podziemiach urządzono wystawę związaną z kulturą Himalajów i buddyzmem tybetańskich. W świątyni odbywają się spotkania medytacyjne i konferencje. Taras wokół świątyni ozdabiają kolorowe chorągiewki modlitewne szarpane przez nadmorski wiatr.
MOTYLARNIA
Nieopodal świątyni mieści się zupełnie innego rodzaju atrakcja - motylarnia mieszcząca się w pięknym budynku zaprojektowanym na kształt tajskiej świątyni. Wśród soczystej zieloni dżungli fruwają sobie przedstawiciele 150 gatunków motyli. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie temperatura i 80% wilgotności powietrza....ufffff.
CASTILLO COLOMARES
Spacerek z widokiem na wybrzeże poprowadzi nas do kolejnej atrakcji Puebla. A atrakcja to nie byle jaka:)
Colomares w żółci |
Oto na kolejnym tarasie wysoko nad morzem wybudowano zamek Castillo de Colomares. Stworzył go w latach 1987-11994 pasjonat ( w dobrym tego słowa znaczeniu szaleniec), lekarz ze Stanów Zjednoczonych, który postanowił oddać hołd Krzysztofowi Kolumbowi i jego wkładowi w rozwój Hiszpanii. Wzniesione tu budowle maja przedstawiać najważniejsze fakty związane z odkryciem Ameryki. W rozeznaniu się w sytuacji i rozpoznaniu wielu symboli nawiązujących do wypraw morskich, ówczesnych władców, fundatorów podróży oraz trzech religii - chrześcijaństwa, judaizmu i islamu pomaga trochę lista, którą otrzymuje zwiedzający - nawet po polsku. Ale w szybkim czasie można dojść do przekonania, że odnajdywanie opisanych elementów wśród wcielonych w kamień wizji artysty nie ma najmniejszego sensu. Lepiej podążać za swoją wyobraźnią i podziwiać rozciągający się ze wzgórza krajobraz. Miejsce jest na pewno oryginalne i warte odwiedzenia, pozostaje własnością potomków artysty. Jedna z budowli znalazła się nawet w księdze rekordów Guinessa - to budynek przedstawiający kościół chrześcijański uznany za najmniejszy kościół świata, wnętrze zajmuje bowiem 1,96 mkw.
Prawie gotyckie maszkarony... |
Na koniec Colomares w niebieskim. |
KOŚCIÓŁ SANTO DOMINGO
Kolejny krótki spacer i docieramy do placyku, z którego miejska winda zabiera nas na położony powyżej kolejny taras widokowy. Tu warto zatrzymać się nie tylko dla widoków - morze, zamek Collomares i Pueblo Biancos rozpościerają się jak na dłoni. Można tu odpocząć od upału na zacienionych ławkach otaczających Kościół Santo Domingo. To urocza, niewielka biała świątynia zanurzona w zieleni, przez którą prześwituje błękit nieba i morza.
BENALMADENA PUEBLO
I wreszcie docieramy do głównej atrakcji - starej osady Benalmadena Pueblos. Wieczorami jeszcze kręci się tu trochę turystów, ale w dzień niewielu tu obcych, a i swojacy nie opuszczają białych, chłodnych murów. Uliczki białego miasta są niebywale urokliwe. Mimo upału i suszy zadbana zieleń jest wszędzie. Doniczki z kwiatami według tutejszej mody obwieszają ściany białych domostw.
Wiele domów przykleiło się do nadbrzeżnych skał.
Kręte uliczki prowadzą do głównego Plaza de Espana. W centrum tryska mała otoczona kwiatami fontanna. Na jej środku umieszczono pomnik małej dziewczynki trzymającej w dłoniach rozchyloną muszlę. Nazwano ją Nina de Benalmadena i szybko stała się ulubionym symbolem miasta. Wokół placu rosną gęste drzewka pomarańczowe. W ich przyjemnym cieniu można zatrzymać się na chwilę w jednej z kilku restauracyjek i napawać się pięknem, ciszą i spokojem tego miejsca.
Drugie miejsce na odpoczynek to Plaza Andalucia. Otoczony jest bardziej okazałymi białymi kamieniczkami, które były pewnie własnością znamienitszych mieszkańców. Tutaj cień zapewniają palmy oraz fioletowo kwitnące krzewy bugenwilli.
I to koniec benalmadeńskiej opowieści. Myślę, że już tutaj nie wrócę, bo tyle innych pięknych miejsc na świecie, ale kilkanaście dni wakacji można tu i w okolicy spędzić naprawdę atrakcyjnie i każdy znajdzie coś dla siebie. A lakoniczne informacje zawarte w przewodnikach mało mają wspólnego z rzeczywistością. Polecam sprawdzić to samemu!
Benalmadena piękna, jak i całe Costa del Sol, ale najbardziej podobało mi się w Granadzie. Zwiedziłam też zamek Alhambra. Robi wrażenie.
OdpowiedzUsuń