Tarifa - wsiądź na prom.
Pożegnaj na trochę Europę.
Przepłyń około 14km.
Po niecałej godzinie przywitaj się z Afryką. Całkiem proste:)
Tanger - w zamierzchłej przeszłości miasto założyli Berberowie. Musiał coś znaczyć, skoro w VIw.p.n.e. zainteresowali się nim i podbili Fenicjanie. Potem przez kolejne wieki przechodził z rąk do rąk - cesarstwo zachodniorzymskie, Bizancjum, Wizygoci, Arabowie, którzy założyli tu sobie bazę wypadową do podboju Półwyspu Iberyjskiego. W XVw. trafił w ręce Portugalczyków - odkrywców nowych lądów, potem stał się kolonią brytyjską. Na przełomie XIX i XXw. ze względu na swoje strategiczne położenie stał się łakomym kąskiem i trafił w ręce połączonych sił francusko-hiszpańskich. Uzyskał wtedy specjalny status neutralności - wolnego miasta. Przez kolejne lata Tangerem rządzili administratorzy z Francji, Hiszpanii, Portugalii, Belgii, Holandii. Dopiero 1956 zlikwidowano strefę międzynarodową i Tanger stał się prawnie częścią Maroka.
Ta cała historia sprawiła, że miasto stało się konglomeratem Afryki z dużą dozą Europy. Ze względu na to często wybierali je europejscy artyści szukający tu spokoju, natchnienia, życia innego niż w Europie, jednak w trochę w europejski sposób uporządkowanego. Tworzyli tu malarze, np. Matisse- może stąd zamiłowanie do koloru?, Delacroix; pisarze - Tennessee Williams, Alen Ginsberg, a także przez jakiś czas szukali tu inspiracji ( i pewnie nie tylko - podobno łatwo tu o haszysz i inne takie) muzycy The Rolling Stones. Dziś także osiedla się tu wielu Europejczyków. To ważne dla miasta, ale i dla ogólnego dziedzictwa kulturowego, bo europejskie prywatne pieniądze pozwalają ratować i odnawiać marokańskie domy.
Jeden z domów starego miasta odnowiony przez nowego właściciela z Europy. |
Mimo dużego wpływu Europy można tu jednak bez trudu znaleźć klimat Maroka i jego najważniejsze składniki: zaczepki handlarzy, zapachy tadżinu, miętowej herbaty, skórzanych wyrobów, dywanów, maleńkie sklepiki i warsztaty, zabudowania starej mediny, zaklinaczy węży i ulicznych grajków. Jest wszystko, co trzeba. Na jednodniową wycieczkę wystarczy.
Ciche uliczki, zacienione, spokojne. Mieszkańcy zamknięci za grubymi ścianami. Arabskie domy otwierają się na wewnętrzne patia, gdzie toczy się życie. Od ulicy niewiele widać.
Sposób na powiększenie mieszkania, a przy okazji na zapewnienie cienia w uliczkach. |
Zbliżamy się do suku, coraz większy zgiełk. W wąskich uliczkach naprawdę można się zagubić. Nic dziwnego, że wszędzie swoje usługi oferują oprowadzacze. Za niewielką opłatą pomogą przebrnąć przez labirynt, a przy okazji zaprowadzą do zaprzyjaźnionego sklepu czy restauracji, gdzie na pewno będzie najtaniej....:)
Trafiliśmy do Tangeru w ostatnim dniu ramadanu. Od wczesnego popołudnia rozpoczęły się pełne ekscytacji zakupy żywności na bardzo uroczysty wieczorny posiłek.
Chlebek... |
mleczko i serek.... |
kwiaty na stół.... |
no i słodycze... |
Te piękne stojące na ziemi pojemniki wypełnia się na zakończenie ramadanu słodyczami.
Mięta na herbatkę... |
i chyba szałwia...
No i co tam kto jeszcze potrzebuje...może pączki róży?Wiele tutejszych kobiet nosi kolorowe kapelusze z pomponami.
A teraz atakujemy turystów!
A teraz atakujemy turystów!
Każda galabija wymaga bucików pod kolor. Nie to co u nas, ciągle tylko czarne, szare, brązowe...
Zakupy w ulicznych warsztatach są znacznie tańsze, przy okazji można zobaczyć prawdziwych artystów przy pracy.
Komentarze
Prześlij komentarz